W okresie wielkanocnym doświadczyli przejścia z wolności do niewoli.
W kościele pw. św. Józefa w Olsztynie odbyła się uroczystość upamiętniająca 76. rocznicę drugiej wywózki Polaków na Sybir.
W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., w czasie, kiedy NKWD mordowało polskich jeńców w Katyniu i innych miejscach kaźni, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb Związku Radzieckiego.
- Gromadzimy się na tej Eucharystii jako ofiary tamtych tragicznych wydarzeń. Przywołujemy pamięć i modlimy się za naszych rodziców, dziadków, rodzeństwo, sąsiadów i znajomych. Mieszkańcy dawnych Kresów doświadczyli ogromu krzywdy i niesprawiedliwości. W okresie wielkanocnym doświadczyli przejścia z wolności do niewoli - mówił proboszcz ks. Jerzy Mazur.
Zostali zmuszeni do pozostawienia na zawsze swoich domów, gospodarstw, świątyń i grobów bliskich. Dla wielu Sybir stał się Golgotą, miejscem ofiary, cierpienia i śmierci. Spośród tych, którzy przeżyli, wielu przybyło, mieszkało i mieszka na Warmii i Mazurach.
- Chylimy nasze czoła przed dawnymi mieszkańcami Kresów, przed Sybirakami. Jesteście świadkami, żywymi pomnikami tamtych tragicznych wydarzeń - podkreślał ks. Mazur.
Te tragiczne kwietniowe dni sprzed 76 lat dla tych, którzy zostali wywiezieni, były odebraniem nadziei na realizację marzeń, na spotkanie z bliskimi. - Zostaliście wywiezieni w nieznane, zaznaliście katorżniczej pracy, w kopalniach, przy wyrębie lasów, budowie kolei. Wywiezieni doświadczyli srogich mrozów, głodu, byli świadkami śmierci, której najczęstszą przyczyną było wycieńczenie. Własnymi rękoma, w zmarzniętej ziemi, grzebali mogiły, aby pochować ciała bliskich. Czego jeszcze bardziej poniżającego mogli doświadczyć? - zastanawiał się ks. Jerzy.
Wspominając rozmowy z Sybirakami, podkreślał, że ci, którzy pozostali przy życiu, po latach niewoli doczekali się wyjścia z niewoli, opuszczenia nieludzkiej ziemi i przejścia, powrotu do swoich bliskich. - Skąd w nich była ta moc? Jaka siła pozwoliła im przetrwać? Z pewnością świadomość, że jest ktoś, kto czeka. Z pewnością tą mocą była wiara, głęboka wiara pozwalająca przetrwać wiele, pomagająca dźwigać życiowy krzyż. Taką wiarę oni mieli, bo dla nich Bóg i modlitwa to była życiowa codzienność - dodaje.