– Ulice puste, dookoła milicjanci. Dojechaliśmy na miejsce. Każdy zaczął szukać symbolicznej tabliczki z nazwiskiem bliskich. Po chwili cmentarz był zatopiony w barwach narodowych... – wspomina pani Barbara.
Dymitr Tokariew widział wszystko. Krew na ścianach i płaszczach. Ciała wyciągane z budynków, wrzucane na ciężarówki i wywożone do lasu, gdzie wrzucano je do zbiorowych mogił. „Do celi, gdzie odbywało się rozstrzelanie, nie wchodziłem. Tam technologia była wypracowana przez Bochina, tak, i komendanta naszego zarządu Rubanowa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.