Mężczyźni przestają wiedzieć, jakimi powinni być.
Bo któż, jeśli nie tata, zagra z dzieckiem w piłkę, zbuduje samochód z klocków, sklei model samolotu, zabierze na wycieczkę do lasu, zbuduje karmnik czy pójdzie na ryby... Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Na warsztatach poruszany był problem nieobecności ojca w życiu dzieci. Zagonienie, praca, czasem ucieczka spowodowana złymi relacjami z żoną oddalają ojca od rodziny.
- Są cztery punkty nieobecności ojca: nieobecność fizyczna, psychiczna, emocjonalna i duchowa. Patrząc na konstrukcję człowieka, to przecież jesteśmy duszą, ciałem, psychiką i emocjami. Rolą ojca jest zabezpieczyć potrzeby dziecka we wszystkich tych sferach. Dla mnie fenomen ojcostwa polega na tym, że nawet jeśli ojciec jest nieobecny fizycznie to i tak ma niezwykłą siłę oddziaływania. To jest siła ojcostwa, która może być destrukcyjna. Nie ma ojca, ale jest on ciągle obecny w sile oddziaływania - mówi Sławomir.
I właśnie to był punkt ciężkości ostatniego warsztatu, czyli ta relacja z własnym ojcem. Jaka była ta relacja? Jakiego mam ojca i jak wpływa to na moje ojcostwo?
- Przecież wciąż jestem synem, nawet jeśli mój ojciec nie żyje lub nie mam z nim kontaktu. To wszystko ma ogromny wpływ na to, jak ja realizuję swoje ojcostwo. Ten niekoniecznie dobry bagaż, który dostałem jako dziecko, ma nieświadomie wpływ na mnie i na to, jakim ojcem jestem ja. Są to pewne koleiny, w które nieświadomie wchodzimy. Naszym zadaniem jest pokazać, że tak może być, pozwolić sobie zrozumieć i dać szansę na ustosunkowanie się do tego faktu. Jeśli czujemy w sercu, że potrzebujemy pojednania z naszym ojcem, to od wielu rzeczy to nas może uwolnić i wyzwolić w naszym ojcostwie. Na tym warsztacie to był bardzo mocny punkt i wielu ojców znalazło w tym inspirację, aby przerwać negatywny ciąg zdarzeń i nie powielać pewnej matrycy - wyjaśnia Sławek.