Tak było w Krakowie. Ludzie wstawali i podnosili ręce, żeby wielbić Boga.
Światowe Dni Młodzieży za nami. Pielgrzymi z naszej archidiecezji wrócili do rodzinnych domów. Jednak im więcej czasu mija od ŚDM, tym mają więcej refleksji, wracają do słów, jakie skierował do nich papież Franciszek.
- Światowe Dni Młodzieży w Krakowie były moimi pierwszymi, w jakich brałem udział. Radosna atmosfera była wyczuwalna już od samego początku, od Mszy św. odprawionej jeszcze w Olsztynie przez naszego proboszcza ks. Andrzeja Plutę. Nieco po północy, napełnieni łaską Bożą, członkowie grupy Warmia Redemptor ruszyli w kierunku Krakowa - wspomina kl. Eryk Sienkiewicz z WSD „Hosianum”.
Droga Krzyżowa na Krakowskich Błoniach była ich pierwszym spotkaniem z ojcem świętym Franciszkiem. - W sektorze, jaki został nam przydzielony, spotkaliśmy mnóstwo znajomych twarzy z naszej diecezji, co tym bardziej sprzyjało rodzinnej atmosferze we wspólnym przeżywaniu tego misterium. Spotkanie z młodzieżą z całego świata, wędrowanie po Krakowie, śpiewy w wielu językach, a przede wszystkim przyświecający nam cel - spotkanie z Jezusem we wspólnocie z ojcem świętym, to wszystko przyczyniło się do niesamowitego klimatu panującego na ŚDM. W drodze powrotnej młodzi z naszej grupy dzielili się doświadczeniem osobistego spotkania z Panem Jezusem podczas ŚDM - mówi kl. Eryk
W Krakowie była również Natalia. Pielgrzymowała wraz z grupą z Lidzbarka Warmińskiego. - Po 10-godzinnej drodze dojechałam do domu. Jestem teraz mega „nakręcona” Bożą miłością, jak po każdym takim wydarzeniu. Praktycznie każdą część ŚDM bardzo mocno przeżyłam, ale nie mówię tylko i wyłącznie o religijnych przeżyciach. Sam kontakt z ludźmi z całego świata był czymś wspaniałym. Wspólne śpiewy, tańce, modlitwy, wymiany flag, rozmowy i ich próby, bo nie zawsze było łatwo się dogadać, a nawet przybijanie piątek - wymienia Natalia.
Pierwszym elementem, który bardzo do niej trafił, były katechezy i Msze św. na stadionie Cracovii. 14 tysięcy osób w jednym miejscu, chcących poznawać Boga coraz bardziej i wchodzić w mocną relację z Nim - podkreśla, że to „coś niepodważalnie pięknego”.
- Jak się okazało, to była tylko część tej atmosfery. W pielgrzymach tonęły ulice Krakowa, restauracje, Brzegi i Błonia. Było ich tylu, że na uroczyste powitanie papieża nie dostaliśmy się nawet do wyznaczonych sektorów. Dopchanie się tam graniczyło z cudem - uśmiecha się.
Najbardziej chciała się skupić na wydarzeniach z soboty i niedzieli, na czuwaniu z papieżem i niedzielnej Eucharystii.
Wspomina koncert, gdzie różne zespoły grały piosenki worshipowe. - Od jakiegoś czasu jestem prawdziwie zakochana w tej muzyce i kiedy rozpoczęli utworem „This I Believe” - czyli moim ulubionym - myślałam, że się popłaczę. Dosłownie kilka sekund później zauważyłam zbiegowisko ludzi niedaleko mnie. Poszłam sprawdzić, co się stało, i jak się okazało, chłopak z mojej grupy oświadczył się swojej dziewczynie. Łzy same zaczęły mi lecieć - wspomina.
Koncert trwał nadal. - Piękny czas. Ludzie wstawali i podnosili ręce, żeby wielbić Boga. W końcu o to w tym wszystkim chodzi. Noc spędziliśmy na polu, a nad ranem obudził nas śpiew Siewców Lednicy. Kolejny ważny dla mnie moment, chociaż zrozumieją to może tylko osoby, które miały okazję na Lednicy się kiedykolwiek pojawić. Chyba ostatnim wydarzeniem, które tak dobrze zapamiętałam, była niedzielna Msza św., a dokładniej kazanie papieża - dodaje Natalia.