...które przyniesie w odpowiednim czasie owoce, dobre owoce.
Robert na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie wyjechał z Mrągowa. W grupie pielgrzymów z parafii Matki Bożej Saletyńskiej było 45 osób.
- Wyjeżdżałem z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony chciałem zobaczyć rozmodlonych młodych ludzi z całego świata, przeżyć niezapomnianą przygodę, a z drugiej zaś leniwa część mego jestestwa podpowiadała, żebym został w domu i wygodnie sobie oglądał przekazy telewizyjne, leżąc na kanapie. Zadecydował przysłowiowy święty spokój, gdyż moja żona Teresa bardzo nalegała, żebym pojechał - uśmiecha się Robert.
Po przyjeździe do Krakowa, po krótkim odpoczynku i posiłku, grupa udała się na pierwszą katechezę i Eucharystię na stadionie Cracovii. W kolejne dni w inne miejsca. Pieszo.
- Przed wyjazdem wyobrażałem sobie, że wszędzie nas dowiozą i odwiozą, a przemarsz będzie liczył co najwyżej kilometr czy dwa od autobusu czy tramwaju do miejsca docelowego. Jak się okazało, tych kilometrów mieliśmy przejść dużo więcej, w skwarze, z ekwipunkiem, w niezliczonych tłumach pielgrzymów. Najtrudniejszy okazał się przedostatni dzień, kiedy musieliśmy przejść ok. 15 km z Krakowa do Brzegów, gdzie miało odbyć się czuwanie z papieżem oraz ten sam dystans powrotny w niedzielę - opowiada.
Zapewne dlatego podczas kolejnego przemarszu w promieniach słońca wspomniał słowa Franciszka, który powiedział, że należy zejść z kanapy i wziąć się do roboty. - I te przemarsze były właśnie wcieleniem słów papieża w czyn, tu i teraz, a nie kiedyś, bo kiedyś to zazwyczaj nigdy. Te papieskie słowa chyba najbardziej utkwiły mi w pamięci - wyznaje.
- Atmosferę, jaka panowała na Światowych Dniach Młodzieży, trudno opisać w kilku słowach. Ogólnie można powiedzieć, że była to radość i pokój, życzliwość, entuzjazm i rozmodlenie, poczucie bezpieczeństwa - wspomina Robert.
Podkreśla, że w każdym, kto brał udział w Światowych Dniach Młodzieży, zostało zasiane ziarno, które przyniesie w odpowiednim czasie owoce, dobre owoce. - A co najważniejsze, owe ziarna zostały wszczepione w serca rozsiane po całej naszej planecie Ziemi - dodaje Robert.