Brak pokoju domaga się naszej reakcji, czyli modlitwy o niego - usłyszeli pielgrzymi podczas odpustu w Stoczku Klasztornym.
Pielgrzymi wchodzili do sanktuarium, by pokłonić się Matce Bożej Pokoju Krzysztof Kozłowski Trzeci i najważniejszy dzień uroczystości odpustowych. Sanktuarium Matki Bożej Pokoju oblane jest słońcem. O świcie jego ciepło uniosło mgły znad łąk, a promienie przesuwają cienie, skracając je. Robi się coraz cieplej, wręcz upalnie. Przed wejściem, na skwerze przed krużgankami, stoi przygotowana scena z kopią obrazu Matki Bożej Pokoju i wizerunkiem św. o. Stanisława Papczyńskiego, założyciela Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia NMP, którzy od 59 lat sprawują pieczę nad stoczkowskim sanktuarium. Na niej ołtarz, miejsce sprawowania niedzielnej odpustowej Eucharystii, której będzie przewodniczyć abp Wojciech Ziemba.
Kiedy o świcie marianie przygotowywali się do przyjęcia pielgrzymów, ci już byli w drodze. Szli w pielgrzymkach z Bartoszyc, Lidzbarka Warmińskiego i Bisztynka. Szli z Kiwit, Rogóża i Galin. Szli pełni radosnej wiary, ze swoimi intencjami, z różańcem w dłoni, który podczas modlitwy bujał się wraz z każdym krokiem. Część drogi prowadziła lasem, także słońce nie doskwierało. Ale nawet na otwartej przestrzeni, między polami już zaoranymi, z odsłoniętymi bruzdami ziemi - bo rolnicy skosili już zboża, pola zaorali - nie było tak źle, modlitwa niosła i tęsknota za Matką, która ogłasza światu pokój.
Na drogach wjazdowych do Stoczka Klasztornego stoi policja. Uprzejmie informują każdego kierowcę, że może tu na parking lepiej wjechać, bo przed sanktuarium już dużo ludzi, za chwilę pielgrzymki piesze będą wchodzić, trudno o miejsce parkingowe.
I faktycznie, już z oddali słychać Maryjne pieśni. Pierwsze grupy zbliżają się do Stoczka. Przed sanktuarium wszyscy milkną i wchodzą do świątyni, by pokłonić się Matce Bożej Pokoju. W chłodnym kościele, u stóp odrestaurowanego ołtarza, w którym umieszczony jest obraz Matki Bożej Pokoju.
Wielu pielgrzymowało pieszo, by wziąć udział w odpuście Krzysztof Kozłowski Ludzi w świątyni wielu, a cisza wokół, jakby nieśmiałe szepty czasem słychać i stukanie o ścianki konfesjonału, kiedy już można wstać, Bóg przebaczył winy, miłosierny jest, kocha nas grzeszników. Klęczące postaci, niektóre kryjące twarz w dłoniach. Inne patrzące śmiało w oczy Maryi. Spotkania intymne, wewnętrzne, przepełnione milczącą rozmową.
- Całą radość w sercu niesiemy. A decyzja, żeby dziś iść? Zrodziła się w sercu, jakby przyszła z góry. Szłam z modlitwą za rodzinę, parafię, naszą ojczyznę, za wszystkich chorych i cierpiących. A Stoczek… to dla mnie ostoja, cudowne miejsce - mówi Teresa z Lidzbarka Warmińskiego.
- Pielgrzymowanie na odpust do Stoczka Klasztornego to już u nas tradycja. Wiele lat temu szło ponad 1 tys. 500 osób. Dziś pielgrzymuje znacznie mniej. Ale to nie o ilość przecież chodzi a o nasze serca, to, co w nich tu do Matki Bożej przynosimy. Szłam już dwunasty raz. W tym roku ze szczególną intencją, którą powierzyła mi przyjaciółka. Nie mogła w tym roku sama przyjść. Więc niosłam ją w sercu. I jak co roku dreszcz emocji, kiedy w oddali widać już kopułę sanktuarium. Z każdym krokiem coraz bliżej, bliżej… Duchowe umocnienie - mówi Anna z Bartoszyc.
Przy krużgankach siedzi kilka młodych osób. Oni również przyszli do Matki Bożej. - Jest pięknie! Jest zmęczenie, bo upał, ale daliśmy radę. Wyszliśmy rano. Trochę bólu w nogach, ale serce pełne radości. A intencje? Żeby w szkole dobrze było - uśmiecha się Katarzyna z Lidzbarka Warmińskiego.
- To cudowne doświadczenie. Idziemy, mimo trudu i upału, sama radość. Uwielbiam te pielgrzymki. Tu mogę się wyspowiadać, mogę przyjąć Komunię św., i taka duchowa ekscytacja, że tu przyszłam i po drodze koronki, Różaniec… Jest chęć do działania na nowy rok szkoły - wyznaje Julia.
Przed Eucharystią uroczyście wprowadzono relikwie św. o. Stanisława Papczyńskiego Krzysztof Kozłowski Zbliża się godz. 11.00. Początek Eucharystii. Wiele osób chowa się w cieniu drzew, cieniu krużganków i parasoli. W procesji strażacy niosą relikwie św. o. Stanisława Papczyńskiego, który w czerwcu był kanonizowany. Jego relikwie pozostaną w sanktuarium, jako znak świętych obcowania, tej często niezrozumiałej więzi, która łączy świętych w niebie z nami, szukającymi ciągle Boga, tu na ziemi.
- 5 czerwca tego roku. Nasz założyciel zostaje świętym. Czekaliśmy na kanonizację ponad 300 lat. Koleje naszej ojczyzny rozdartej między trzech zaborców i losy zgromadzenia, kiedy nadszedł dzień, że pozostał tylko jeden żyjący marianin, przyczyniły się do tak długiego procesu kanonizacyjnego. Tym bardziej nasza radość jest wielka - mówi generał zgromadzenia marianów ks. Andrzej Pakuła MIC.
Eucharystii przewodniczy abp Wojciech Ziemba. Otaczają go licznie przybyli kapłani. - Dzisiaj gromadzimy się na Eucharystii wokół relikwii św. Stanisława Papczyńskiego. On wykorzystał łaskę chrztu świętego w drodze ku doskonałości. Przez kanonizację Kościół ogłasza, że nowi święci są autentycznymi wzorami życia i orędownikami do Boga. Kanonizacja jest zaproszeniem, abyśmy na nowo przyjęli łaskę miłosierdzia Boga - mówi metropolita.
Homilię wygłosił ks. Andrzej Pakuła MIC. - Świat potrzebuje pokoju. Pokój nie jest tylko kwestią braku wojny na świecie. Są inne konflikty, które na przestrzeni całej naszej ziemi mają miejsce, które papież Franciszek nazwał „pełzającą III wojną światową”. Widzimy, że kumulacja braku pokoju domaga się naszej reakcji, jako ludzi wierzących, czyli modlitwy o pokój. Pokój nie jest brakiem wojny. Pokój, tak naprawdę, jest owocem miłości, owocem życzliwości i dobroci. Wiemy, co znaczy pokój w naszych rodzinach, kiedy jest wzajemne rozumienie powiązane z przebaczeniem, z usprawiedliwieniem, jeśli zdarzy się upadek. Przebaczenie i pojednanie. To są różne imiona pokoju. Po drugiej stronie mamy grzech, który ma różne oblicza, od zazdrości po nienawiść, chciwość, złodziejstwo - mówi ks. Pakuła.
Podkreśla, że widząc tę sytuację należy zrozumieć, iż żeby był pokój, potrzebny jest Chrystus. Pokazując na Matkę Bożą Pokoju wskazał na Jezusa, którego Maryja trzyma na swoim ramieniu. - Jezus jest pokojem. Jezus wnosi pokój. Dzisiaj modlimy się o to, aby Maryja otworzyła serca, abyśmy oddali je Chrystusowi - mówi generał zgromadzenia marianów.
Po Mszy św. odbyła się adoracja relikwii św. Stanisława Papczyńskiego.
Po Mszy św. była adoracja relikwii Krzysztof Kozłowski - Sanktuarium w Stoczku Klasztornym powstało jako podziękowanie Bogu, przez przyczynę Najświętszej Maryi Panny, za pokój. Na Warmii toczyło się w wieku XVI wiele walk. W historii współczesnej miejsce to stało się więzieniem prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego. Niedługo po uwolnieniu prymasa miałem okazję, jako diakon, być wraz z bp. Drzazgą w sanktuarium. Cele, w których był zamknięty kard. Wyszyński były w takim stanie, jak podczas pobytu kardynała. Robiło to ogromne wrażenie. Było tak, jak wspominał, że nigdzie tak nie marzł, jak w Stoczku - mówi abp Wojciech Ziemba.
Podkreśla, że bliskość uroczystości odpustowej datą 1 września, kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, ma symboliczne znaczenie. - Sanktuarium Matki Bożej Pokoju, a wspomnienie II wojny światowej, wciąż żywe, bo jej skutki odczuwamy do dziś. A współcześnie tych wojen jest ciągle wiele, chociaż daleko od nas. Modlimy się za przyczyną Matki Pokoju o pokój na świecie i wierzymy, że modlitwa jest najskuteczniejszym sposobem nawrócenia ludzi, ich jednoczenia i wprowadzenia pokoju. Pokój w rodzinach, pokój w sąsiedztwie, pokój w kraju, pokój w świcie… To wartość, za którą człowiek nieustannie tęskni - dodaje metropolita.