Prezydent Grzymowicz zaprosił olsztyńskich olimpijczyków i paraolimpijczyków z Rio.
Sportowe zmagania w Brazylii już zakończone, w większości przypadków emocje również już opadły. Prezydent Piotr Grzymowicz zaprosił do siebie olimpijczyków i paraolimpijczyków z klubów ze stolicy Warmii i Mazur. Podziękował im za ich wysiłek, wręczył pamiątkowe statuetki i życzył dalszych sukcesów. Olimpijczycy podzielili się również swoimi przeżyciami z Rio.
- Bardzo podniósł się poziom zawodów. W mojej konkurencji pojawiła się nowa zawodniczka ze Stanów Zjednoczonych i można powiedzieć, że zabrała mi medal w ostatniej sekundzie albo nawet tysięcznej - mówi Anna Harkowska, która w Rio zdobyła dwa srebrne medale, a w wyścigu na dochodzenie brąz przegrała o 0,004 sekundy, to mniej niż mrugnięcie okiem.
Zawodnicy opowiadali nie tylko o przeżyciach sportowych, ale również o przygotowaniu Brazylijczyków do igrzysk. Mimo zrozumienia dla innej kultury, olimpijczycy mieli sporo uwag do organizatorów: zdarzały się kradzieże w hotelach, słabe przygotowanie sprzętu, zakazy utrudniające trening. - Moim pierwszym ćwiczenie w Rio było umycie okien w pokoju, były tak brudne, że nie było światła - mówi Anna Harkowska. Medalistka przygód z Rio wspominała więcej: gdyby nie pomoc innych załóg mogłaby w ogóle nie wystartować - jej rower spadł z samochodu i nasi reprezentanci pożyczali części od innych, żeby jakoś przygotować sprzęt. Kiedy chciała potrenować poza wioską została potrącona lekko przez samochód, a raz nawet ścigali ją karabinierzy, bo wjechała na trasę przejazdu kolumny ochranianej przez policjantów. - Przez to o mało nie spóźniłam się na swój start - opowiada Anna.
Dla niej igrzyska skończyły się szczęśliwie, mimo problemów przywiozła dwa medale. Monika Gibes i Piotr Cichocki tyle szczęścia nie mieli: zajęli czwarte miejsce w żeglarskiej klasie Skud 18, a do podium zabrakło im jednego punktu, do srebrnego medalu ledwie dwa. - Podczas zawodów wpłynęliśmy na pływający po zatoce karton, straciliśmy przez to dwa punkty - opowiadał Piotr Cichocki, dodając, że gdy organizatorzy obiecywali kilkanaście jednostek sprzątających zatokę, oni widzieli 2-3.
Wszyscy zwracali uwagę na wyśmienite wyniki paraolimpijskich sportowców, które są nierzadko lepsze niż te osiągane przez pełnosprawnych olimpijczyków. - Poziom cały czas się podnosi. Trzeba być kozakiem, żeby zdobyć medal - twierdzi Marian Kowalski, trener Anny Harkowskiej.