- Hucznie rozpisują się o referendum i sporze zbiorowym, a przy okazji szkalują naszą organizację - twierdzi Henryk Domian.
Szum medialny wokół reformy oświaty trwa. Pojawiają się informacje dotyczące różnych wydarzeń, wypowiadają się autorytety. Niektóre publikacje wzbudzają emocje, szczególnie te, które - według zainteresowanych - nieprawdziwie interpretują wydarzenia i decyzje różnych organizacji.
„Wśród nauczycieli rozchodzi się pismo z pieczątką szefowej oświatowej »Solidarności« z Warmii i Mazur, w którym związkowcy ostrzegają, że biorących udział w proteście przeciwko szkolnej reformie mogą spotkać poważne konsekwencje. (...) W piśmie »Solidarności« przekonuje, że strajk w szkołach będzie nielegalny, bo zdaniem związku będzie polityczny. A wobec nauczycieli i innych pracowników szkół, biorących w nim udział, mogą zostać zastosowane sankcje dyscyplinarne” - napisała „Gazeta Wyborcza”.
- Hucznie rozpisują się o referendum i sporze zbiorowym organizowanym przez ZNP, a przy okazji szkalują naszą organizację, która niby to utrudnia, wręcz straszy nauczycieli - komentuje Henryk Domian, członek rady Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Olsztynie.
Do artykułów odnosi się również Bożena Kowalska, przewodnicząca RSOiW NSZZ „Solidarność” w Olsztynie. - Nieprawdą jest, że kierowaliśmy do szkół i placówek pismo w sprawie sporu zbiorowego i strajku organizowanego przez ZNP. Nieprawdą jest, że straszymy nauczycieli i wpływamy na nich w sprawie działań podejmowanych przez ZNP. Nie straszymy ZNP konsekwencjami karnymi za podjęte inicjatywy. Nieprawdą jest, że nie troszczymy się o miejsca i warunki pracy i płacy pracowników oświaty. Nieprawdą jest, że „Solidarność” w Olsztynie w latach 2008 i 2015 przystąpiła wspólnie z ZNP do sporu zbiorowego z pracodawcami - wylicza.
Podkreśla, że pismo będące przedmiotem artykułu zostało skierowane wyłącznie do członków „Solidarności” i jest odpowiedzią na ich wątpliwości i pytania, które kierowali do niej, przedstawiając w nim konsekwencje prawne, oparte o opinie prawników z Komisji Krajowej Solidarności.
- Ta forma protestu, którą organizuje ZNP, nie do końca spełnia wymogi ustawy o organizacji sporów zbiorowych. Mając takie wątpliwości co do legalności protestu, poinformowaliśmy, że decyzja co do przystąpienia do sporu należy do nich, ale niech wezmą pod uwagę fakt, że mogą pojawić się konsekwencje prawne, jeżeli któryś z dyrektorów czy samorządów uzna, że protest jest nielegalny. Nie można być w sporze zbiorowym z rządem. Prawo na to nie pozwala. W spór zbiorowy można wejść z pracodawcą - dodaje H. Domian.
- Nieprawdą jest również podana informacja, że nie chciałam rozmawiać z dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, czy też nie odbierałam telefonów, ponieważ nikt z redakcji nie kontaktował się ze mną. Zastanawia fakt, że na dzisiejszym spotkaniu nie ma żadnego przedstawiciela gazety. Świadczy to o tym, że ci, którzy powinni być zainteresowani, nie są zainteresowani - komentuje pani Bożena.