Bardzo potrzebujemy pomocy

- Jeśli chcemy, by chrześcijanie pozostali na Bliskim Wschodzie, musimy ich wspomagać. Same słowa nie wystarczą, tu potrzebne są konkretne działania - podkreślała s. Annie Demerijan RJM z Aleppo.

W kurii archidiecezji warmińskiej odbyło się spotkanie dotyczące pomocy Aleppo, na którym obecna była s. Annie Demerijan RJM z Syrii. Dziś wiele się mówi o sytuacji  w tym kraju, zwłaszcza w kontekście użycia broni chemicznej oraz interwencji USA.

- W Aleppo mamy pod opieką 22 tys. rodzin, w tym 9,5 tys. rodzin chrześcijańskich. Opiekujemy się 3 tys. dzieci, które dzięki akcji przeprowadzanej w archidiecezji warmińskiej przy współudziale władz wojewódzkich mają zapewnione godne życie - mówił ks. Waldemar Cisło, dyrektor Sekcji Polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Pod opieką s. Annie znajduje się 750 rodzin. - Zapewniamy im paczki żywnościowe, dopłacamy do prądu i gazu. Tam od sześciu lat trwa wojna, także nie ma pracy i  możliwości pozyskania środków do życia. Ponad 200 zakładów pracy zostało zniszczonych. Podobnie sklepy, restauracje. Nawet ci, którzy pracują, nie są w stanie za zarobione pieniądze przetrwać nawet dwóch tygodni. Dlatego tak bardzo potrzebujemy pomocy - mówiła s. Demerijan.

Skąd więc w tych ludziach jest nadzieja i chęć pozostania w Aleppo? - My nie jesteśmy obcymi, to jest nasza ojczyzna. Należymy do tego miasta. Musimy walczyć o to miejsce, do którego przynależymy. Życie nie jest łatwe. Jako chrześcijanie mamy jednak świadomość, że krzyży w naszym życiu jest wiele - wyjaśniała s. Annie.

Dzięki zaufaniu Bogu i modlitwie, z której czerpią siłę, czerpią moc do walki z przeciwnościami. - Wiele organizacji pomaga nam. Osobiście od czterech lat współpracuję z organizacją Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Dzięki otrzymywanym pieniądzom możemy pomagać wielu rodzinom. Jeśli chcemy, by chrześcijanie  pozostali na Bliskim Wschodzie, musimy ich wspomagać. Same słowa nie wystarczą, tu potrzebne są konkretne działania - podkreślała.

Odwołuje się do obrazu Kościoła, który ukazał św. Paweł. - Jeśli jeden z członków ciała cierpi, to cierpi całe ciało. Musimy o tym pamiętać. To nasze doświadczenie, cierpienie całego Kościoła, jego wpatrywanie się w sytuację w Syrii - mówiła s. Annie.

- My tam żyjemy i dokładnie wiemy, co się u nas dzieje. Proszę pamiętać, że nie wszystkie wiadomości, które do was docierają, są prawdziwe. Jest wiele manipulacji, wiele przekłamania -  podkreślała siostra. - Ostatnia sytuacja z bronią chemiczną może być prowokacją grup  partyzanckich, które już właściwie przestają istnieć. Im zależało, by USA i reszta świata włączyła się w konflikt. Trzeba być bardzo ostrożnym - wyjaśniał ks. Cisło.

W Polsce przeprowadzanych jest wiele akcji, mających na celu wsparcie mieszkańców Syrii. - Metropolia warmińska jako jedna z pierwszych podjęła inicjatywę wsparcia projektu „Mleko dla Aleppo”. Dość szybko zebraliśmy kwotę ponad 800 tys. zł. Możemy podejmować kolejne projekty, choćby odbudowę zniszczonych mieszkań, finansowanie studiów. Księża w parafiach młodym małżeństwom przekazują pomoc finansową, żeby mogli z nadzieją wystartować w nowe życie. Uruchamiamy piekarnie, małe sklepy, ciastkarnie, by ludzie mieli pracę. Tam kościół jest wszystkim, jest kuchnią, jest szpitalem, jest poradnią, miejscem,  gdzie przychodzimy się modlić, ale też i wypłakać. To dzięki temu, że zdecydowana większość sióstr zakonnych i kapłanów zdecydowała się pozostać w ludźmi. To wielkie zadanie Kościoła, pomoc ludziom bez względu na wyznanie - mówił ks. Waldemar Cisło.

Na spotkaniu obecny był wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki. - Wojna w Syrii to dziś chyba największa tragedia humanitarna na świecie. Tragedia ta odbywa się na oczach całego świata. Wokół Syrii toczą się dyskusje polityczne, jak przerwać zło, które się tam dzieje. Kościół na co dzień spieszy z pomocą do tych, którzy tam zostali. Dlatego po rozmowie z ks. Marianem Midurą bez wahania postanowiłem wesprzeć w naszym województwie akcje pomocy Syryjczykom. Dziś nadal szukamy możliwości, jak jeszcze można im pomóc - mówił wojewoda.

Domagamy się oczywiście od różnych organizacji międzynarodowych pokoju w Syrii. Ale wiemy, że to nie przynosi skutków. - Czynimy więc to, co jest naszą chrześcijańską powinnością, niesienie pomocy bez rozróżniania pochodzenia i wyznania. Jesteśmy wdzięczni, że są ci, którzy bezpośrednio są zaangażowani w tę pomoc. Jestem wdzięczny, że mogliśmy spotkać się ze świadkami nieszczęścia. Akcje, które prowadzi Pomoc Kościołowi w Potrzebie, godne są wsparcia - podkreślał abp Józef Górzyński.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..