…która uczy, że tak jak Abraham porzucił wszystko co miał i poszedł ku obietnicy Bożej, tak my winniśmy zrobić to samo.
Droga Abrahama to pielgrzymka dedykowana tylko dla mężczyzn i to takich, którzy niczego się nie boją. Nie chodzi tu o dystans ponad 150 km, ale o formę pielgrzymowania.
- Oprócz niezbędnych ubrań nie mieliśmy niczego. Szliśmy bez pieniędzy, kart kredytowych, telefonów, bez zabezpieczonych posiłków i noclegów. Szliśmy do Świętej Lipki, bez wyznaczonej wcześniej trasy - wyjaśnia jezuita Daniel Wojda SJ.
Zanim wyruszyli w drogę spotkali się na dwudniowych rekolekcjach. Jeden dzień poświęcony był nauce, jak głosić Słowo Boże, jak modlić się za innych. Dużo modlili się za siebie. Adorowali Najświętszy Sakrament. - Chodziło o zagrzanie ducha - uśmiecha się Daniel. - Dziś droga pokazuje, jak był to cenny czas - dodaje.
Pierwsza część dnia to droga w milczeniu. Każdy słuchał rozważań o Abrahamie. - Stąd nazwa „Droga Abrahama”. Czas przed południem, to czas na modlitwę, rozważania i refleksję, na rozmowę z Bogiem, na rozwiązywanie dylematów życiowych. Bo każdy idzie z duchowym bagażem - wyjaśnia Daniel.
Uważa, że Abraham to postać, która inspiruje. Jego życie, to życie każdego z nas, to droga zdobywania wiary, jej rozwijania. - My sobie mówimy, że Drogę Abrahama nie idzie się na nogach, a idzie się sercem. Nie mierzy się jej liczbą kilometrów, a liczbą przemian, które we mnie zaszły. Okazuje się, że każdy mierzył się z sobą - uśmiecha się.
Wyruszyli z Makowa Mazowieckiego. W niedzielę dotarli do Świętej Lipki. To dwa punkty, które wyznaczyły ich drogę. Tylko one były znane. Reszta to plan Boży. Rano nikt nie wiedział, gdzie będzie spać, gdzie jeść, kogo na drodze postawi mu Pan Bóg. - Ustalaliśmy, że spotykamy się za 20 kilometrów. Patrzyliśmy na mapie, jaka miejscowość może być, czy jest tam kościół. Szliśmy dwójkami. Każdy swoją drogą - mówi Roman.
Pielgrzymka bez pieniędzy, bez telefonów, bez kontaktu ze światem, który pozostawiło się gdzieś za sobą, wymaga pewnej odwagi. I to jest coś, co można pociągnąć mężczyzn. - Dziś nie jest łatwo pociągnąć ich, żeby stanęli po stronie Jezusa, by świadczyli o Nim. Ta droga uczyła nas tego, że tak, jak Abraham podjął decyzję porzucenia wszystkiego co miał, pewności, i poszedł ku obietnicy Bożej, tak my winniśmy zrobić to samo - uważa Romek.
W sumie Drogę Abrahama przemierzyło 35 mężczyzn. Pozostawili po sobie wspomnienia i modlitwę. Bo za nocleg czy jedzenie dziękowali modlitwą wstawienniczą. Wysłuchali wielu historii życia, które często zmieniały ich rozumienie drugiego człowieka.
- Pukasz do domu, widać, że jest ubogo. I co? Odebrać komuś to, czego za dużo nie ma? I wówczas doświadczasz ewangelizacji. Oni mówią, jak żyją, że jakoś Bóg daje, nie kłócimy się, staramy się żyć dobrze, dzielimy się tym co mamy. Tak radykalne świadectwo. I czujesz wstyd. Bo chodzisz do kościoła, masz o sobie tak dobre mniemanie. A tu zawstydzenie sobą. Czy ja jestem zdolny do czegoś takiego? I odkrywam, że tacy są ludzie, że oni nie zginęli, że jest ich wielu. To doświadczaliśmy codziennie - wyznaje Daniel Wojda SJ.
- Od swoich i zbieranych intencji plecak był coraz cięższy, ale i tak był dużo lżejszy, niż telefon komórkowy - śmieje się Adam.
Po drodze Arahama
Droga Abrahama