Albo teraz, albo nigdy - mówi ks. dr hab. Stanisław Kozakiewicz.
Po wielu latach pracy w archidiecezji warmińskiej ks. Stanisław Kozakiewicz zdecydował się wstąpić na drogę życia zakonnego i obecnie odbywa nowicjat w Leśniowe. W rozmowie z ks. Piotrem Srogą opowiada o swojej decyzji.
Kiedy pojawiło się w Księdza życiu powołanie do kapłaństwa?
Ks. Stanisław Kozakiewicz: Już jako mały chłopiec bawiłem się w księdza, a że było wokół mnie wtedy wiele dziewcząt, więc byłem postępowy, gdyż podczas moich nabożeństw były one ministrantkami (śmiech). Powołanie po prostu dojrzewało we mnie naturalnie i gdybym sam mógł decydować w liceum, na pewno poszedłbym do jezuitów. Był na początku nawet pewien żal do rodziców, że się nie zgodzili. W naszej rodzinie relacje były bardzo mocne. Jako ksiądz bardzo żyłem sprawami rodzinnymi. Zostałem wyświęcony w roku 1974, a rodzice sprowadzili się do Olsztyna dwa lata później.
Wiele osób stawia pytanie: Dlaczego ks. Stanisław tak zdecydował? Zostawia wszystko w Olsztynie i wyrusza w inny, nowy świat.
Po pierwsze: dlaczego paulini? Maryjność odgrywała w moim życiu bardzo ważną rolę. Chciałbym tu upublicznić pewne wydarzenie z dawnych lat. Kiedyś moja śp. mama powiedział mi, a byłem już księdzem: „Słuchaj synku, gdy byłeś niemowlęciem, znalazłeś się w niebezpieczeństwie śmierci i ja ciebie wtedy ofiarowałam w Świętej Lipce Matce Bożej” (chwila ciszy). To wyznanie poruszyło mnie bardzo. Wątki maryjne przewijały się przez moje kapłańskie życie nieustannie. Dlatego ojcowie paulini. Pewien wpływ na wybór wspólnoty miał fakt, że cztery lata temu zostałem konfratrem paulińskim. Zdaje się, że jestem jedyny księdzem warmińskim, który doświadczył tego zaszczytu. Zresztą miałem kontakty z zakonem od wielu lat, choćby na płaszczyźnie pracy naukowej. Nie ukrywam, że myśli o życiu zakonnym we mnie od wielu lat były. Potęgowały się szczególnie w chwilach trudnych. Należę niestety do osób bardzo wrażliwych. Jeden z kolegów powiedział mi kiedyś: „Jesteś wrażliwy, ale bardzo silny”. W ostatnich latach opiekowałem się mamą. Kiedy zmarła rok temu, powróciły myśli o życiu zakonnym.
Jak przebiegał proces zgłoszenia się do nowicjatu?
Jestem już w odpowiednim wieku i nie byłem pewny czy zakon zechce mnie przyjąć. 28 lipca odbyła się rozmowa z ojcem generałem. Zostałem bardzo życzliwie przyjęty i dostałem konkretne wskazówki co do przygotowania się na przeprowadzkę do paulinów. Czas odgrywa ważną rolę. Jestem w takim wieku, że każdy rok zwłoki jest stratą. Albo teraz, albo nigdy. rozmowie ojciec generał dał do zrozumienia, że będę wykorzystywany w zakonie do posługi kapłańskiej. Będę spowiednikiem, kaznodzieją i rekolekcjonistą. A tej posługi się nie boję. Wejdę również we wspólnotę zakonną, a to, tak sądzę, odmładza duchowo. Znajomi mówią „Życzymy księdzu Bożego błogosławieństwa na nowej drodze życia” (śmiech). To mi się bardzo podoba. Jak młodym po ślubie.
Cały wywiad można przeczytać w numerze 37. Posłańca Warmińskiego – Gościa Niedzielnego.