Od dziś olsztyńskim strażnikom miejskim łatwiej będzie zlokalizować tych, którzy paląc śmieci w piecach, zanieczyszczają powietrze. - Głównym celem naszych działań jest zadbanie o czystość środowiska - podkreśla prezydent Grzymowicz.
Prezydent przekazał strażnikom miejskim urządzenie do pomiaru zanieczyszczenia powietrza Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Temat smogu i zanieczyszczenie powietrza spowodowane paleniem w piecach odpadami wraca co roku w okresie zimowym. I choć wydaje się, że ten problem jest zauważalny w bardziej uprzemysłowionych regionach Polski, okazuje się, że również na Warmii i Mazurach mamy do czynienia z tym zjawiskiem.
- Wszyscy zainteresowani jesteśmy tym, aby oddychać czystym powietrzem. Przygotowaliśmy program ograniczenia niskiej emisji. Głównym celem jest zadbanie o czystość środowiska. Niestety, ciągle są osoby, które spalają śmieci. Straż miejska ma prawo kontrolować fakt, co palimy w piecach. Większość społeczeństwa rozumie ten problem, ale mamy stare osiedla, gdzie jest dużo starych pieców niespełniających norm - mówi prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz.
W ramach programu zainstalowano 25 urządzeń stacjonarnych, rozmieszczonych na terenie całego miasta, które rejestrują stan powietrza w stolicy Warmii i Mazur. Dzięki temu każdy mieszkaniec Olsztyna może - poprzez stronę internetową urzędu miasta - sprawdzić obecny stan powietrza na swoim osiedlu. Oprócz tego straż miejska została wyposażona w mobilny detektor, dzięki któremu strażnicy będą mogli sprawdzić poziom zanieczyszczenia powietrza w każdym miejscu miasta. Dziś prezydent Piotr Grzymowicz przekazał to urządzenie komendantowi straży miejskiej Jarosławowi Lipińskiemu.
- Urządzenie pokazuje poziom pyły zawieszonego PM 2,5 oraz PM 10, czyli pyłów, które są najbardziej szkodliwe dla ludzi i środowiska - wyjaśnia komendant. Strażnik przemieszczając się ulicami miasta, czy podczas kontroli będzie mógł sprawdzić, jakie jest stężenie zanieczyszczeń. - Da nam to większą wiedzę w kwestii źródeł pyłów. Będziemy mogli szybciej zlokalizować źródła zanieczyszczeń, czyli osób i przedsiębiorstw, które spalają w kotłowniach i piecach śmieci, miał czy też węgiel najniższej jakości - dodaje.
Urządzenie "Airly"mierzy m. in. poziom stężenia pyłów zawieszonych PM 2,5 oraz PM 10 Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Podkreśla, że nie chodzi o to, aby wszystkich karać i nakładać mandaty. Zamysłem jest również akcja informacyjna, aby uświadamiać mieszkańców, że spalając śmieci zatruwają nie tylko sąsiadów, ale i swoje rodziny.
- Codziennie mamy po kilka zgłoszeń od osób, które informują o czarnym dymie wydobywającym się z kominów. Na wszystkie reagujemy i sprawdzamy, co jest spalane w danym domu - mówi komendant. W zeszłym roku straż miejska dokonała po zgłoszeniach 200 kontroli, w tym już ponad 35.
Przytacza przykład jednej z kontroli przeprowadzonej na podstawie zgłoszenia mieszkańców. Kiedy strażnicy weszli do domu okazało się, że pracownik firmy remontującej dom spalał w kominku kable miedziane, by pozyskać z nich miedź, którą chciał później oddać na skup. Gryzący dym unosił się z komina. - Trzeba na to reagować. To były zanieczyszczenia toksyczne - mówi.
Strażnicy miejscy przeprowadzając kontrole nie tylko uświadamiają i nakładają kary. - Sprawdzamy jaka jest sytuacja materialna rodzin, bo może okazać się, że palą odpady tylko dlatego, że nie stać ich na zakup dobrego węgla. Tu mamy uruchomiony program socjalny, realizowany przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Pomagamy rodzinom w trudnej sytuacji materialnej - wyjaśnia Jarosław Lipiński.
Prezydent Piotr Grzymowicz informował o planach miasta dotyczących ochrony środowiska Krzysztof Kozłowski /Foto Gość