– O misjach myśleliśmy już od dłuższego czasu i było nam obojętne, dokąd się udamy. Ważne, żeby pomóc – mówi Sebastian Kania.
Zpowołaniem misyjnym jest jak z każdym innym. – Bóg nas do czegoś zaprasza, a skoro jest takie pragnienie w sercu, to trzeba za nim podążać. Skoro możemy komuś pomóc, sprawić, że świat będzie lepszy, należy z tego korzystać. To dla nas wielka radość. Możemy podzielić się tym, co mamy, naszą wiedzą, doświadczeniem, sprawić, że ktoś będzie lepiej widział – uważa Sebastian. Dlatego razem z żoną Martą udał się do Kenii, by badać tamtejszych mieszkańców i rozdawać im okulary.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.