W klinice dla dorosłych, do której trafiają osoby w śpiączce, świadomość odzyskało 11 osób.
Dla wielu to miejsce jest początkiem nadziej, że ktoś bliski obudzi się, wróci do rzeczywistości. Bo taka jest miłość, że każe zrobić wszystko, poświęcić wiele.
Właśnie mijają dwa lata od otwarcia Kliniki Budzik dla dorosłych, do której trafiają osoby w śpiączce. W tym czasie udało się wybudzić 11 osób, choć - jak przyznaje personel - pragnienie pomocy jest większe.
- Budzik jest młodą placówką, my się dopiero uczymy, a już coraz częściej mamy sukcesy - uśmiecha się dr Łukasz Grabarczyk, koordynator Kliniki Budzik przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. - A trzeba pamiętać, że osoby, które trafiają do nas, to najciężej chorzy ludzie, jakich można sobie tylko wyobrazić - dodaje.
Wyjaśnia, że są to pacjenci oceniani poniżej 9 punktów w skali GCS, która używana jest w medycynie do oceny poziomu przytomności człowieka po urazach. - Nie są w stanie z nami się komunikować, chodzić, jeść samodzielnie. Po terapii w budziku części pacjentów udaje się powrócić niemalże zupełnie do pełni zdrowia - nie ukrywa zadowolenia dr Grabarczyk.
Terapia w klinice kończy się w momencie, kiedy chory zaczyna się komunikować, rozumie, co się z nim dzieje i jest w stanie świadomie rehabilitować się w specjalistycznych ośrodkach.
- My zajmujemy się najtrudniejszym elementem, przywróceniem świadomości. Inaczej rehabilituje się świadomego pacjenta, a inaczej głęboko nieprzytomnego - dodaje lekarz.
Każdy człowiek niewybudzony to tak naprawdę poczucie porażki. - Ale często chorzy mają bardzo rozległe urazy. Nie każdemu jesteśmy w stanie pomóc. Ważne jednak jest to, że chociaż tę garstkę udało nam się przywrócić do życia. To wielka rzecz, wielka satysfakcja dla nas i ogromna radość dla rodzin - uśmiecha się koordynator.
Przyznaje, że do niedawna jedyną rzeczą, jaką była w stanie dać medycyna, to oczekiwanie. - Wraz z Budzikiem pojawiła się nadzieja. My też wiemy już coraz więcej. Nauka dotycząca śpiączki jest coraz bardziej zaawansowana - zauważa.
W klinice pracują rehabilitanci, pielęgniarki, opiekunowie, logopedzi oraz lekarze różnych specjalizacji.
- Mam przyjemność zarządzania fantastycznym zespołem. Wspaniali ludzie, którzy są bardzo zaangażowani i niezwykle empatyczni. A nie jest to łatwa praca. To żmudne tygodnie, a nawet miesiące terapii. Podziwiam ich za tę wytrwałość - wyznaje dr Grabarczyk i dodaje, że wielkie uznanie należy się również rodzinom chorych, które zawsze z ogromną determinacją współuczestniczą w terapii.
- Jeszcze nie zdarzyło mi się w Budziku mieć pacjenta, który zostałby przez najbliższych opuszczony. Każdy walczy. My się wspieramy nawzajem. To motywuje nas do działania - uśmiecha się koordynator.
Okazuje się, że liczba zgłoszeń do Kliniki Budzik nieustannie się wydłuża. Napływają nawet prośby z Niemiec, czy odległego Uzbekistanu.
- Niestety, mamy tylko osiem łóżek. Chcielibyśmy pomóc każdemu, ale jest to po prostu niemożliwe. Próbujemy pozyskać pieniądze na rozbudowanie kliniki o jeszcze jedno piętro. Wówczas powstanie kolejnych sześć miejsc. Te sześć nowych łóżek umożliwi pomoc kolejnym osobom - mówi dr Grabarczyk. Inwestycję wyceniono na pół miliona złotych. - Jestem optymistą. Wierzę, że nam się to uda - dodaje lekarz.