Tegorocznym obchodom tygodnia św. Krzysztofa przyświecały słowa: "Umocnieni Eucharystią niesiemy Chrystusa".
Święty Krzysztof patronuje od lat akcji - prowadzonej przez MIVA Polska - wspierania misjonarzy, której celem jest zakup środków transportu na ich potrzeby. Takie działania podejmują również księża misjonarze z Pieniężna.
- Nasze działania to Werbistowska Akcja Pomocy Kierowców na Rzecz Misyjnych Środków Transportu, znana szerzej jako Akcja św. Krzysztofa. W tym roku już po raz 26. chcemy wspomóc misjonarzy i misjonarki w zakupie, remoncie lub utrzymaniu samochodów, ambulansów, łodzi, motocykli czy rowerów. Misyjne środki transportu służą nie tylko ewangelizacji, ale są wykorzystywane w bieżącej pomocy wspólnotom misyjnym. Niejednokrotnie też ratują życie i zdrowie ludzi powierzonych opiece misjonarzy - wyjaśnia o. Wiesław Dudar SVD, dyrektor referatu misyjnego księży werbistów w Pieniężnie.
"Ośmielam się w tym trudnym czasie zwrócić się do wszystkich wiernych z serdeczną prośbą o życzliwy i wielkoduszny udział w misyjnej akcji św. Krzysztof - 1 grosz za 1 kilometr szczęśliwej jazdy na środki transportu dla misjonarzy. Dobry Bóg nie pozostawia nas bez swojej opieki na drogach naszego życia i podróżowania. Okażmy Mu naszą wdzięczność za każdy kilometr bezpiecznej jazdy i wspomóżmy na miarę możliwości naszych misjonarzy i misjonarki potrzebujących środków transportu" - pisze liście do wiernych bp Jerzy Mazur SVD, przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Misji.
Ojciec Dudar z całym przekonaniem uważa, że gdyby nie pomoc w ramach akcji św. Krzysztofa, wielu potrzebujących nigdy nie otrzymałoby pomocy, wielu wiernych nie miałoby możliwości systematycznego uczestniczenia we Mszy św., nie mogłoby dotrzeć do szpitali i przychodni, nie byłoby możliwości budowy wielu kaplic i kościołów.
Wraca do swoich doświadczeń z Papui-Nowej Gwinei. - Pracowałem w parafii Bogia, która miała długość 70 km, a szerokość - prawie 40 km. Było 7 miejsc, gdzie odprawialiśmy Msze św. Trzeba było tam dotrzeć. Pragnęliśmy prowadzić regularne duszpasterstwo, co bez samochodu było po prostu niemożliwe. Druga parafia w górach, Porgera. Drogi szutrowe obejmowały zaledwie połowę parafii. Odległości duże. W niedzielę przemierzaliśmy dziesiątki kilometrów, by dotrzeć do kaplic, by wierni mogli uczestniczyć w Eucharystii. W samochodzie przewoziliśmy żywność, leki, naftę, sól i listy. Sam wielokrotnie woziłem kobiety do szpitala, gdy podczas porodów dochodziło do komplikacji, ale też i inne chore osoby - opowiada werbista.