Proboszcz ze Szczytna ks. Andrzej Preuss potrzebuje pomocy. Zdiagnozowano u niego SLA.
Doktor wyjaśniał mi, co będzie. Ręce przestaną działać, nogi przestaną działać. Potem krtań i nie będę mógł przełykać. Wsadzą mi rurę między żebra, żeby mnie odżywiać. Płuca przestaną działać, to mi tracheotomię zrobią. I będę w stanie terminalnym, powolutku będę umierał, ale świadomość będę mieć do samego końca. Ta choroba nie dotyka mózgu. Kiedy o tym myślę – średnio. Jednak to choroba jak każda inna. Ci, co mają raka mózgu, czy mają lepiej? Albo raka płuc? Próbuję na to patrzeć w perspektywie całego życia i wieczności. Tu nie jest nasze miejsce. Wszystko, co tu się zdarza, jest krótkotrwałe. Czy trwa pięć lat, czy dziesięć, mija – mówi ks. Preuss.
– Lekarze mówią, że jestem umierający. A kto nie jest? Bieda jest, kiedy śmierć przychodzi nagle. Jeśli mam czas, to jest łaska. Dziś myślę, tak przy okazji Wielkiego Postu, czy nasi kochani apostołowie po ostatniej wieczerzy wiedzieli, co się tak naprawdę dzieje. Kiedy odbywała się droga krzyżowa, to chyba tylko Jezus wiedział, co się dzieje. Ja chyba też nie za bardzo wiem, o co chodzi. Mam przeczucie, że ta choroba jest dla mnie, żeby mnie uświęcić, doszlifować serce, uczyć miłości. Mam również przekonanie, że ona jest i dla tych, którzy są przy mnie – wyznaje.
Wspomina moment ogłoszenia parafianom informacji o jego chorobie. Od tego momentu otrzymuje każdego dnia wiele dowodów troski, chęci pomocy. – Czuję, że ta choroba jest dla wielu wokół. I widzę w tym wielkie dobro – podkreśla.
Kiedy okazało się, że proponowana przez lekarzy terapia oraz lek nie są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, rozpoczęto zbiórkę potrzebnych pieniędzy, którą prowadzi Stowarzyszenie „Wszystko dla Szczytna”. Na koniec lutego na stronie szczytnopomaga.pl widnieje kwota 197 422 zł (potrzeba 600 tys. zł). Każdy może poprzez tę stronę wpłacić pieniądze.
Mimo choroby ks. Andrzej nieustannie się uśmiecha. – Mam być zgorzkniały? Wolę spotykać się z przyjaciółmi. To może być piękny czas. Już dziś robię listę chętnych, którzy będą mi czytać, kiedy będę bez ruchu leżał. Na razie wszyscy chcą – śmieje się. – A w modlitwie proszę, bym zachował wierność Panu Bogu, żeby mnie ustrzegł przed buntem. Proszę o to Jezusa, bo nie wiem, jak będzie. Chcę być przy Nim. Do końca chcę... I proszę wszystkich o modlitwę, bym był wytrwały – dodaje.
Więcej w "Posłańcu Warmińskim" 8/2021.