Środowiska pro-life rozpoczęły zbiórkę podpisów pod petycją do władz wojewódzkich, by wycofały się z finansowania in vitro na Warmii i Mazurach.
Zarząd Województwa Warmińsko-Mazurskiego podjął decyzję o finansowaniu in vitro z pieniędzy publicznych. Decyzja ta spotyka się ze sprzeciwem osób zaangażowanych na rzecz promocji życia, które w ramach akcji "Stop in vitro na Warmii i Mazurach" rozpoczęły zbiórkę podpisów pod petycją do władz wojewódzkich, by wycofały się z finansowania tej metody.
- Reprezentujemy zwykłych mieszkańców Warmii i Mazur, którzy nie godzą się na to, aby z publicznych pieniędzy były finansowanie kliniki sztucznego rozrodu. Nie godzimy się na to z dwóch powodów. Pierwszy dotyczy kwestii moralnych, ponieważ - wbrew fałszywym opiniom - metoda in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności. Jest za to ściśle związana z aborcją, ponieważ w trakcie zabiegów uśmierca się embriony ludzkie i tylko nielicznym dzieciom daję się szansę na życie. Drugi powód to finanse. Te pieniądze mogłyby być spożytkowane w inny sposób, na inicjatywę nie tak wątpliwą moralnie - wyjaśnia pełnomocnik akcji "Stop in vitro" Michał Basaj. Podkreśla, że przed podjęciem decyzji przez zarząd nie odbyła się żadna debata publiczna. - W związku z powyższym od dzisiaj rozpoczynamy zbiórkę podpisów, a następnie wystosujemy petycję do marszałka województwa z prośbą o natychmiastowe wycofanie podjętej uchwały - dodaje.
Zbiórka podpisów odbywać się będzie do połowy sierpnia. - Cieszymy się, że środowiska lokalne na Warmii i Mazurach zareagowały na ewidentny zamach na życie ludzkie. Finansowanie klinik sztucznego rozrodu to wspieranie ośrodków, gdzie więcej ludzi się morduje niż z tych procedur rzeczywiście się rodzi. In vitro nierozłącznie związane jest z aborcją i to jest coś, przeciwko czemu stanowczo protestujemy. Istnieją bardzo silny lobbing firm farmaceutycznych i klinik sztucznego rozrodu oraz presja na władzę, by finansować ten biznes z pieniędzy publicznych. Gdyby pozostawić ten biznes zwykłym procedurom rynkowym, wówczas zainteresowani udawaliby się do miejsc, gdzie leczy się niepłodność, a nie gdzie stosuje się in vitro - podsumowuje Kaja Godek z Fundacji "Życie i Rodzina".
Zbiórka podpisów będzie się odbywać w miejscach publicznych. Chętni mogą również pobrać ze strony stopinvitro.pl kartę podpisów, jak również zapoznać się z treścią petycji.