Modlitwa to budzenie świata, który zapomina o tym, co się dzieje w Ukrainie - uważa bp Arkadiusz Trochanowski, biskup eparchii olsztyńsko-gdańskiej Kościoła greckokatolickiego.
W święto Podwyższenia Krzyża Świętego - z inicjatywy Rady Konferencji Episkopatów Europy - obchodzimy Dzień Modlitw za Ukrainę. W parafiach naszej archidiecezji wierni modlą się o pokój i błogosławieństwo Boże dla narodu ukraińskiego.
- Pragniemy wesprzeć duchowo Ukraińców walczących o wolność i niepodległość. To wyraz solidarności z ofiarami rosyjskiej agresji, a zarazem wołanie o pokój i uwrażliwienie wspólnoty międzynarodowej na kwestię pomocy uchodźcom wojennym - przybliża ks. kan. Marcin Sawicki, rzecznik prasowy warmińskiej kurii.
- To powinien być dzień dla całego świata, żeby zrozumiał, jakim ogromem cierpienia objęta jest Ukraina. A świat często nie potrafi nazwać zła złem. Unika odpowiedzi, używa eufemizmów, rozmazuje prawdę. Dzień modlitw ma nam uświadomić, że wojna nie jest częścią życia. W życiu powinien panować pokój, braterstwo, solidarność, aby człowiek mógł wędrować z Bogiem, by osiągnąć życie wieczne - mówi bp Arkadiusz Trochanowski, biskup eparchii olsztyńsko-gdańskiej Kościoła greckokatolickiego.
Podkreśla, że ta modlitwa to budzenie świata, który zapomina o tym, co się tam dzieje. Pokazanie, że trzeba wspierać tych, którzy doświadczają zła.
- Przyszedł zły człowiek, który chce zniszczyć ludzi pragnących żyć spokojnie, chcących mieć swoją narodową tożsamość i z dumą nazywać siebie narodem ukraińskim. W cerkwi greckokatolickiej codziennie modlimy się o pokój w Ukrainie, motywujemy się, by temat wojny z biegiem czasu nie stał się obojętny. Chcemy wspierać naszych braci z Ukrainy, żeby czuli, że nie są sami. Dlatego tak ważny jest Dzień Modlitw za Ukrainę - uważa bp Arkadiusz Trochanowski.
W Wyższym Seminarium Duchownym „Hosianum” ciągle przebywają uchodźcy wojenni. Minęły miesiące od dnia, kiedy musieli opuścić rodzinne strony i szukać schronienia w Polsce. Dziś z każdym dniem wraca nadzieja, że zbliża się czas rozstrzygnięcia wojny z Rosją.
- Otrzymujemy od bliskich informacje, że nasi chłopcy docierają do granicy z Rosją, wyzwalając kolejne miasta i wioski. Mówią, że Rosjanie pozostawiają sprzęt, amunicję i w panice uciekają. Nastrój bardzo pozytywny - mówi pan Aleksander, który uciekł przed wojskami rosyjskimi z Buczy.
- Z każdym dniem cieszymy się nadzieją, że wojna się skończy i będziemy mogli wrócić do rodzinnych stron. Mamy silną armię dzięki pomocy wielu krajów. Na razie moja rodzinna miejscowość nie została wyzwolona. Jednak wierzę, że szczęśliwie wrócimy do wolnego domu, bez strachu - uważa Ina z obwodu mikołajewskiego.