Nowy numer 13/2024 Archiwum

Księża warmińscy odznaczeni medalem "Niezłomnym w Słowie"

- Robiliśmy to wszystko w przekonaniu, że jest to konieczne dla wolności naszej ojczyzny, że w ten sposób służymy prawdzie! - mówi ks. Marian Midura, jeden z wyróżnionych. 

W Krakowie 10 grudnia odbyła się uroczystość wręczenia medali „Niezłomnym w Słowie”. Wyróżnionymi są przede wszystkim osoby studiujące na krakowskich uczelniach w latach 1980-1986, które w okresie stanu wojennego byli wydawcami, organizatorami druków, drukarzami i kolporterami wydawnictw działających na rzecz przełamania ówczesnego monopolu informacyjno-kulturowo-edukacyjnego. 

Do grona wyróżnionych zostało włączonych dwóch księży diecezji warmińskiej wywodzących się z Wadowic Górnych: ks. kmdr prof. Leon Szot i ks. insp. dr Marian Midura.
- Będąc w Olsztynie, w seminarium „Hosianum”, znalazłem odważnych drukarzy w olsztyńskim OZGrafie i przekazywałem w licznych nakładach wydrukowane ulotki oraz nielegalne książki dla moich przyjaciół, studentów w Krakowie. W stanie wojennym niełatwe i niebezpieczne były nasze spacery z OZGrafu do dworca PKP z plecakami pełnymi ulotek, kiedy mijaliśmy patrole ZOMO. Potem młodzi ludzie wieźli to przez całą Polskę do Krakowa, aby tam wszystko to rozdać. Wkładaliśmy w te działania wysiłek i skromne fundusze - wspomina ks. Marian Midura, dziekan korpusu kapelanów Krajowej Administracji Skarbowej i krajowy duszpasterz kierowców. 

Zaznacza, że ta działalność nie kończyła się w Olsztynie. - Kiedy przebywałem na feriach w domu w Wadowicach Górnych k. Mielca, wspólnie z ks. Leonem Szotem i kolegami drukowaliśmy na „wypożyczonym” z urzędu gminy denaturatowym powielaczu ulotki, które potem krążyły po okolicznym wioskach. Robiliśmy to wszystko w przekonaniu, że jest to konieczne dla wolności naszej ojczyzny, że w ten sposób służymy prawdzie - zauważa i podkreśla, że on i jego kompani byli dumni, słysząc, iż ludzie czytają te druki. - Bo nabierali odwagi, aby nie żyć w niewoli,  bez prawdy, bez własnego zdania - dodaje. 

Gdy ks. Marian wstąpił do „Hosianum”, jego działalność kontynuował ks. Leon Szot. - Chodził wtedy do szkoły średniej i kiedy ja poszedłem do seminarium, on przejął „stery konspiracji” na naszym rodzinnym terenie. W czasie ferii i wakacji działaliśmy razem, robiąc odpowiednie napisy, malunki, ulotki, akcje protestacyjne. Wdrażaliśmy w te akcje młodszych, między innymi poprzez wyjazdy na Msze św. za ojczyznę do Krakowa-Mistrzejowic. Potem ks. Leon oraz kilku innych związanych z naszym „ruchem oporu” w Wadowicach Górnych dołączyli do „Hosianum” w Olsztynie - wspomina, zaznaczając, że nie uważali się za bohaterów. 

- Ten medal stanowi współczesną formę podziękowania za działalność na rzecz wolnego słowa, która w świetle obowiązujących wtedy przepisów prawnych była nielegalna. Osoby te rozpracowywała i represjonowała służba bezpieczeństwa oraz inne służby specjalne i milicyjne PRL. Cieszę się, że ktoś to docenił po tylu latach - mówi ks. Midura. 

Swoje powołanie kapłańskie ks. Marian odczytuje jako służbę prawdzie. - Potrzeba nam dziś ludzi prawdy, a najważniejszą niesie Ewangelia. Wybraliśmy więc najlepszą drogę w tej służbie wolnemu słowu i prawdzie - Jezusowi i Jego Ewangelii. Dzięki doświadczeniom z młodości łatwiej mi było później służyć w duszpasterstwie młodzieży i dzieci w Ostródzie, gdzie wydawaliśmy gazetki dla młodych, a następnie nie bać się wyjechać na misje na pustynię Kalahari. Kiedy wróciłem do kraju, działacze ze starego „ruchu oporu” pomogli założyć i rozwinąć organizację MIVA Polska, która dziś pięknie pracuje, niosąc pomoc polskim misjonarzom. Bądźmy zawsze wierni prawdzie i niezłomni w służbie prawdzie i dobru - dodaje ks. Marian. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy