Na starym mieście w Olsztynie uchodźcy wojenni z Ukrainy dziękują mieszkańcom Warmii i Mazur za udzieloną pomoc. W ramach wdzięczności częstują przechodniów ukraińskimi ciastkami.
Mija rok od rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę, która nastąpiła 24 lutego. Od tego momentu nie ustaje pomoc Caritas Archidiecezji Warmińskiej skierowana do uchodźców, jak i tych, którzy pozostali w Ukrainie.
- Tą akcją chcemy podziękować wszystkim, którzy razem z nami pomagają uchodźcom, jak i tym, którzy pozostali w Ukrainie. To wyraz tego, że jesteśmy razem z cierpiącymi i potrzebującymi, że bardzo wiele otwartych serc jest na terenie archidiecezji warmińskiej. Dobro i pomoc są nieustannie bardzo duże - uważa ks. Paweł Zięba, dyrektor Caritas Archidiecezji Warmińskiej.
Ubiegły rok był dla Caritas Archidiecezji Warmińskiej czasem wytężonej pracy, ale też okresem hojności, gotowości do pomocy i otwartości ludzi. - Jesteśmy zaszczyceni, że tak wiele osób zdecydowało się nam zaufać, przekazując pomoc Ukrainie właśnie za naszym pośrednictwem. Od początku tej wojny jesteśmy świadomi, że pomoc uchodźcom będzie raczej maratonem niż sprintem i jesteśmy przygotowani, by udzielać uchodźcom pomocy tak długo, jak długo będzie to potrzebne - mówi ks. Paweł.
Caritas otworzyła swoje ośrodki dla uchodźców, którzy uciekali przed bestialstwem wojny. Ośrodek w Rybakach, Frombork, czy też Stacjonarne Hospicjum, gdzie przyjęto chore dzieci. Zbiórka pieniędzy przeprowadzona w lutym i marcu 2022 r. w parafiach na terenie archidiecezji okazała się największą w historii Caritas Archidiecezji Warmińskiej i wyniosła łącznie ponad 1,5 mln zł. Ponadto 100 rodzin otrzymało wsparcie na usamodzielnienie o łącznej wartości 435 tys. zł. Do tego dochodzą inne działania, a ogólna wartość udzielonej pomocy przekroczyła kwotę 3 mln zł. - Serce, to znak tego, że żyjemy. Jeżeli nie pomagamy, jeżeli nie bije nasze serce w kierunku drugiego człowieka, nie żyjemy. Chcemy nieustannie pomagać i wspólnie modlić się o pokój, bo tego nam wszystkim dziś najbardziej potrzeba - dodaje ks. Zięba.
Wśród wolontariuszy, którzy biorą udział w akcji wdzięczności jest Sofiya Wasylevska. Trafiła do ośrodka w Rybakach w 2014 r., w pierwszej grupie uchodźców, którzy uciekali przed agresją Rosji. Miała wówczas dziesięć lat. Skończyła w Polsce szkołę, ma wielu przyjaciół i znajomych. Kiedy rok temu dotarła do niej informacja, że Rosja na szeroką skalę rozpoczęła kolejny etap wojny z Ukrainą, była to dla niej trauma. Pozostali tam znajomi, rodzina, sąsiedzi.
- Ponad dwa tygodnie nie chodziłam do szkoły, mimo tego, że trwały przygotowania do matury. Przez dwa miesiące byłam jakby sparaliżowana, zamroczona, przestraszona. Może to wspomnienia wojny odezwały się po latach. Myśli się, że już z tego się wyleczyłeś, że tego nie ma w tobie. Okazuje się, że trauma z dzieciństwa drzemie gdzieś głęboko. Ogarnęła mnie totalna apatia - wspomina.
Jednak czas wojny, to czas pomocy swoim rodakom. Muszą przecież uciekać, pozostawiając cały dorobek życia. Muszą uciekać, by ratować swoje życie, by ratować bliskich. - Rodzice szybko włączyli się w akcję pomocy. Zaczęli przygotowywać się do przyjęcia uchodźców. Wysyłaliśmy paczki, przyjmowaliśmy rodaków, szukaliśmy im mieszkań. W rodzinie panowała nerwowa atmosfera, ale daliśmy radę. Dziś wielu uchodźców czuje się w Polce, jak w domu - uśmiecha się Sofiya.
Od samego początku wojny pomogli setkom rodaków. Przyjeżdżali oni w złym stanie psychicznym, zalęknieni, wystraszeni, nie mogli po nocach spać. Rozmyślali o swojej sytuacji, że stracili cały dorobek życia, że syn został i walczy, czy przeżyje. - W jeden dzień musieli opuścić swój dom, pracę, przyjaciół, często pozostawiając w Ukrainie ojców i synów, którzy walczyli o wolność naszej ojczyzny - mówi.
Po roku wielu uchodźców wróciło do Ukrainy. Wielu pozostało, bo nie mają do czego wracać. - Coraz częściej widzę, jak nawiązują się nowe przyjaźnie między Polakami a Ukraińcami. Mają nowy cel w życiu. Polacy to niezwykły naród. Doświadczyłam tego, wiem co mówię - podkreśla Sofiya. - Ciężko jest opuszczać swoje rodzinne strony, ogarnia cię taka nostalgia, że chce się płakać. Wielu, mimo ogromnej dobroci Polaków, wraca. Nie mogą tu wytrzymać. Serce ciągnie ich do rodzinnego domu - dodaje.
Podsumowanie pomocy przekazanej przez Caritas Archidiecezji Warmińskiej: