Parafia NMP Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia w Olsztynie przeżywa uroczystość odpustową. - Człowiek często wykorzystuje rozum do tego, by uzasadnić dokonany wybór, zamiast na jego podstawie go dokonywać - podkreśla o. Ariusz Małyska OFMCap.
Wierni z parafii Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia w Olsztynie mogli uczestniczyć w jednej z czterech Mszy św. odpustowych, podczas których homilie głosi o. Ariusz Małyska OFMCap, na co dzień posługujący w Wilnie.
Uroczystości Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie rozpoczęły się już w minioną sobotę. - Ten czas nazywany jest Opieki Matki Bożej. W Wilnie inaczej nikt nie powie. W tym czasie każdego dnia w Ostrej Bramie sprawowane są Msze św. we wszystkich językach mniejszości zamieszkujących miasto. Jest to uroczystość, która jedna katolików; wszyscy idą do Matki Bożej. To święty czas - wyjaśnia o. Małyska.
Uważa, że głoszenie homilii o Matce Bożej nie jest łatwe, ze względu na fakt, że wiele osób nie czyta Pisma Świętego, a co za tym idzie odwoływanie się do scen biblijnych nie zawsze jest odpowiednio zrozumiane i wymaga omawiania szerszego kontekstu.
W homiliach odpustowych o. Ariusz odwoływał się do nauki św. Efrema Syryjczyka, który uważał, że Maryja jest osobą, którą Bóg sam stworzył dla siebie. Syn stworzył Matkę, Ojciec stworzył Córkę, a Duch Święty - Oblubienicę.
- To oczywiście uproszczony obraz, który może być dobrze zrozumiany jedynie przez alegorie biblijne. Nie jest tak, że każda Osoba Boska stwarzała sobie kogoś innego. Trzy przymioty zawarte są w jednej osobie, w Maryi. Przez to jest wzorem Kościoła świętego. Jest figurą Kościoła. Starotestamentalna „Pieśń nad pieśniami” objawia oblubienicę. Maryja jest zrealizowanym owocem zbawienia. To, do czego dążymy w Kościele, w Maryi widzimy zrealizowane - mówi kapucyn.
Jako chrześcijanie powinniśmy odnawiać się w myśleniu, że zbawienie nie jest zbawieniem „kiedyś”, bo ono realizuje się teraz. - Tak, jak w życiu Maryi ono realizowało się w konkretnym czasie dla Niej, tak ono realizuje się i dla nas, w konkretnym czasie, teraz. Nie wczoraj. Lubimy siedzieć w przeszłości i próbować rozwiązywać problemy przeszłości. Wybiegamy w przyszłość, myśląc, że jeśli jesteśmy dobrzy, to Pan Bóg kiedyś nas zbawi. To dziecięce myślenie. Tak naprawdę zbawienie i wieczność otwierają się przed nami teraz - wyjaśnia o. Małyska.
Podkreśla, że każde nasze cierpienie jest formą umierania. Powinienem otwierać się na nie jak na ofiarę, którą chcę złożyć tu i w rzeczywistym czasie. - Tu nie chodzi wyłącznie o cierpienie fizyczne i duchowe. To kwestia cierpienia, które nam sprawia choćby osiąganie celów - uważa kapucyn.
Za przykład podaje studentów medycyny. - Oni muszą swoje odcierpieć. Ten student musi złożyć ofiarę z czasu poświęconego nauce, kiedy inni się bawią. On składa ofiarę po to, aby osiągnąć swój cel. Ofiara, którą dzisiaj składam, ona otwiera przyszłość. To, co ja dzisiaj robię, to mi otwiera przyszłość. Tak i wieczność się na nas otwiera - mówi.
Wskazuje na regułę, która wymaga od człowieka rozeznania na podstawie logicznego myślenia, a nie na poziomie uczuć i emocji. - Wykorzystując rozum, mam przemyśleć, czy to, co dzisiaj robię, otwiera przede mną przyszłość. Czy ta przyszłość, którą nazywamy wiecznością, otwiera się dzięki podjętej ofierze. Zawsze wybieram i wartościuję, nawet między herbatą i kawą. Człowiek często wykorzystuje rozum do tego, by uzasadnić dokonany wybór, zamiast na jego podstawie go dokonywać. Coś się stało, to racjonalizuję swój wybór. Maryja jest wzorem człowieka, który działa teraz, nie odkłada odpowiedzi Bogu na jutro. Daj mi czas, porozmawiam z przyjaciółkami, się zastanowię - akcentuje.
Odnosi się do ewangelicznej sceny zwiastowania. - Tu widać głęboki namysł, który jest w Maryi. Ona otwiera się na konkretne, dziejące się tu i teraz wydarzenie, składając ofiarę ze swojego życia. To nie była prosta decyzja, by zgodzić się na to, aby być matką Syna Bożego. Ona nie unosi się emocjonalnie, a zadaje aniołowi konkretne pytania, by rozeznać. Nasze sumienie jest sądem rozumu praktycznego. To jest osąd naszego „ratio” - wyjaśnia kapucyn.
Owszem, przy zwiastowaniu Maryja przeżywa emocje, jest zmieszana, jednak rozważa, co by miało znaczyć to pozdrowienie. Kiedy przychodzi moment decyzji, Ona potrzebuje argumentów rozumu. Pyta: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”. To, co ją przekonuje, to odpowiedź anioła, że „u Boga nie ma nic niemożliwego”. - To jest odwołanie do racjonalnego fundamentu wiary. Wiara polega na tym, że ciągle szukam uzasadnienia, a to, czego nie wiem, nie blokuje mnie przed dalszym poszukiwaniem głębi. Taka powinna być miłość. Jeśli taka nie jest, kończy się, staje się przyzwyczajeniem i tradycją. Taka postawa niszczy Kościół - uważa o. Ariusz Małyska OFMCap.