W Gietrzwałdzie odbyło się ofiarowanie róż różańcowych MB Gietrzwałdzkiej opiece Maryi. - Dziś przyjechaliśmy, żeby się oddać Matce. Niech nas prowadzi drogami Różańca, niech nasze dłonie nieustannie tęsknią do ruchu przesuwanych paciorków, niech usta tęsknią do nieustannego "Zdrowaś, Maryjo" - mówi Magda Orlankowicz.
Kiedy alejki różańcowe pokrywają się żółtym dywanem jesiennych liści, coraz mniej osób przyjeżdża do Gietrzwałdu, do jedynego w Polsce miejsca uznanych przez Kościół objawień Matki Bożej. W tym czasie Maryja zaprasza tych, którzy potrzebują ciszy, zamyślenia, potrzebują samotności, by idąc z różańcem w dłoni, przemierzać i swoje życie, od jednej tajemnicy do drugiej. Tak wiele tajemnic mamy i przeżywamy w swym życiu.
- Z pewnością jedną z nich jest ten cud róż różańcowych, które są własnością Maryi, do których powołania zaprosiła właśnie mnie. Dziś przyjechaliśmy, żeby się oddać Matce. Niech nas prowadzi drogami Różańca, niech nasze dłonie nieustannie tęsknią do ruchu przesuwanych paciorków, niech usta tęsknią do nieustannego „Zdrowaś Maryjo”. To wielki owoc Jej orędzia, kiedy mówiła do wizjonerek w Gietrzwałdzie: „Gorliwie odmawiajcie Różaniec”. Maryjo, dziękuję Ci - mówi Magdalena Orlankowicz, założycielka Róż Różańcowych Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, choć, jak wspomina, to raczej Duch Święty jest ich założycielem. Ona jedynie odpowiedziała na Jego zawołanie.
Przed wejściem do kościoła ustawiono baner z logo wspólnoty. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćParking na gietrzwałdzkich błoniach wypełniał się samochodami. Dziesiątki osób szło do Bazyliki Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Przed kościołem stała Magda z naręczem białych róż. Dawała je tym, którzy nie mają swoich kwiatów. A ludzi przychodziło coraz więcej. Wchodzili do świątyni, gdzie już nie było wolnych miejsc w ławkach.
- To wyjątkowa niedziela - uśmiecha się ks. Przemysław Soboń CRL, kustosz sanktuarium i proboszcz parafii. - Wyjątkowa po ludzku, bo osób wiele, jak w czasie lata. Wyjątkowa po Bożemu, bo dziś Róże Różańcowe Matki Bożej Gietrzwałdzkiej przychodzą do swojej Matki, by już tu pozostać. Można powiedzieć, że do tej pory były bezdomne. Od dziś w Gietrzwałdzie mają swój dom - mówi kustosz.
Uroczystość wprowadzenia Róż rozpoczęła się od Eucharystii, której przewodniczył ks. Szczepan Szpoton CM, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego sługi Bożej Barbary Samulowskiej, jednej z gietrzwałdzkich wizjonerek.
Bazylika wypełniła się rzeszą członków róż różańcowych. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość- Przychodzimy do Pani Ziemi Warmińskiej, Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Dziś przeżywamy niezwykły moment. Po siedmiu latach działalności Róż Różańcowych Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, chcemy je ofiarować oraz prosić o opiekę i Boże błogosławieństwo dla tych, którzy na co dzień tworzą tę wspólnotę; którzy modlą się przez wstawiennictwo Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Wspomnę, że na dziś jest to tysiąc sześćset osób z Polski i z zagranicy. Zawierzamy to dzieło Matce Bożej Gietrzwałdzkiej - mówił na wstępie ks. Przemysław.
W homilii wskazywał na słowa Jezusa, które wypowiedział do niewidomego: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. - To jest odpowiedź Chrystusa, skierowana do nas na pytania, które stawiamy sobie. Tylko wiara może nas uzdrowić. Tylko wiara może doprowadzić nas do momentu, kiedy znikną w nas wątpliwości. Pokładając ufność w Jezusie Chrystusie otrzymamy to, czego w życiu potrzebujemy - mówił kustosz.
Homilię głosi ks. Przemysław Soboń CRL, kustosz sanktuarium i proboszcz gietrzwałdzkiej parafii. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Homilia ks. Przemysław Soboń CRLWskazywał na wydarzenie, które tak licznie zgromadziło wiernych w bazylice, na objęcie opieką duszpasterską przez sanktuarium inicjatywy modlitewnej Róż Różańcowych MB Gietrzwałdzkiej. - Jest to moment, w którym to wielkie dzieło zostanie otoczone opieką duszpasterską. Osoby, które przez siedem lat tworzą to dzieło, zawierzą je pod opiekę Pani Ziemi Warmińskiej. Czasami potrzeba naszej cierpliwości i wytrwałości w wierze, abyśmy zobaczyli efekty działania Pana Boga w naszym życiu, żebyśmy doświadczyli cudów. Do tego potrzeba wiary, zaufania i zawierzenia - podkreślał ks. Przemysław.
I nie chodzi tu o wielkie rzeczy, spektakularne cuda. Pan Bóg działa w życiu przez małe rzeczy, czasem dla nas nieistotne. - Ale krok po kroku, małymi rzeczami, Pan Bóg działa w naszym życiu; krok po kroku je zmienia. Możemy doświadczyć tego, przebywając w Gietrzwałdzie. Objawienia gietrzwałdzkie mają ogromne znaczenie w historii Kościoła i Polski. Maryja wówczas wskazuje w pierwszym rzędzie na Eucharystię, przez którą dokonują się najważniejsze rzeczy w naszym życiu, bo możemy przyjąć do naszego życia Chrystusa - mówił kustosz.
Po Mszy św. zebrani członkowie Róż Różańcowych odmówili Tajemnicę Bolesną Różańca.
Gietrzwałd. Róże Różańcowe Matki Bożej Gietrzwałdzkiej - modlitwa różańcowa
Magda dokładnie pamięta ten dzień i będzie pamiętać do końca życia. Całą rodziną poszli na niedzielną Mszę św., a była to Niedziela Zesłania Ducha Świętego. Był czas jej dynamicznego nawracania się z niedzielnej katoliczki na osobę wierzącą. - Poszłam do spowiedzi, a jako pokutę miałam modlić się do Ducha Świętego, żeby na mnie zstąpił. Jak to zrobić? Co powiedzieć? I wyrwał mi się z serca taki szybki akt strzelisty: „Duchu Święty zstąp na mnie!”. Nic się nagłego nie wydarzyło. Wróciłam do męża i dzieci, którzy stali na chórze kościoła. Msza św. trwała. Aż nagle słyszę głos: „Stworzysz róże różańcowe”. Rozejrzałam się; kto to mógł powiedzieć? Po Eucharystii poszłam do proboszcza, o. Szczepana Szpyry SVD i mówię mu: „Proszę ojca, podczas Mszy św. usłyszałam, że stworzę róże różańcowe.”. On cofnął się dwa kroki i dziwnie na mnie spojrzał. No tak, pewnie myśli, że jestem wariatką. A on mówi: „Ja miałem to samo”. Poczułam, jak oblewam się jakimś ciepłem, a w głowie myśl: „To się narobiło” - wspomina Magda.
Nigdy wcześniej nie modliła się na różańcu. Po powrocie do domu zaczęła szukać informacji w internecie, co to w ogóle są te róże. - I czytam, że musi być dwadzieścia osób. Skąd ja wezmę dwadzieścia osób? Przecież niedawno, po dziesięciu latach, wróciliśmy z Anglii i nie mamy tu znajomych. Szybko w głowie przeliczyłam członków rodziny, kogo mogę do tego zmusić, kto może się i sam zdecyduje na taką modlitwę. Słabo to wyglądało - opowiada.
Magdalena i Jakub często przyjeżdżają do Gietrzwałdu, by zawierzać siebie i róże Maryi. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćWcześniej coś słyszała o Gietrzwałdzie, że jakieś objawienia tam były, a Matka Boża prosiła o odmawianie Różańca. Skoro Duch Święty przemówił w kościele, to i w miejscu objawień powinien wyjaśnić, jak powołać różę. - Przecież to nie moje dzieło! To dzieło Ducha Świętego, niech więc pomoże. Przyjechałam do Gietrzwałdu i zaczęłam dialog z Matką Bożą. A Ona odpowiadała. Od razu swoją drogę zawierzyłam Matce Bożej, bo to Ona miała wszystko poprowadzić, nie ja. Ja, jedynie narzędzie w ręku Boga. I zaczęłam regularnie przyjeżdżać do Mamy, na rozmowy, konsultacje, na to, aby zebrać siły - wspomina.
Ta historia rozpoczęła się siedem lat temu. Dziś do Róż Różańcowych MB Gietrzwałdzkiej należy ponad tysiąc sześćset osób, które odpowiedziały na prośbę Maryi, wypowiedzianą podczas objawień w Gietrzwałdzie, które rozpoczęły się 27 czerwca 1877 r. 30 czerwca na pytanie Justyny Szafryńskiej: „Czego żądasz?”, Maryja odpowiedziała: „Żądam, abyście codziennie odmawiali Różaniec” - to były pierwsze słowa wypowiedziane przez Matkę Bożą podczas objawień. Trwały one do 16 września 1877 r., a ostatnie zdanie, jakie wypowiedziała Maryja, brzmiało: „Odmawiajcie gorliwie Różaniec”.
Po zakończonej modlitwie różańcowej uczestnicy przeszli z bazyliki pod Kapliczkę Objawień, która została wzniesiona na prośbę Matki Bożej; poświęcono ją 16 września 1877 r. Tego dnia dokonano również intronizacji figury Niepokalanej Dziewicy. Według świadectwa wizjonerek, „Najświętsza Panna, zwróciwszy się podczas modlitwy ludu ku prawej stronie, błogosławiła najpierw kapliczkę z umieszczoną w niej figurą, a potem parafię, proboszcza i wszystkich pielgrzymów”. W tym miejscu Magda Orlankowicz odczytała akt dziękczynienia i ofiarowania Róż Matce Bożej Gietrzwałdzkiej. Następnie u podnóża kapliczki uczestnicy wydarzenia złożyli białe róże. Było ich tak wiele, że utworzyły wręcz dywan z białych płatków i zielonych listków róż.
Gietrzwałd. Akt dziękczynienia i oddania Róż Różańcowych Matce Bożej Gietrzwałdzkiej
- To jest cud - mówi Jakub, mąż Magdy, wyraźnie wzruszony, patrząc na kolejne osoby podchodzące do kapliczki; a u podnóża leży róża przy róży. - To dzieło Boże, co najlepiej widać dzisiaj. Tyle osób przyjechało. Wcześniej wiele osób zapisywało się do róż przez naszą stronę internetową. Rozmawialiśmy telefonicznie, pisaliśmy maile. Nigdy wcześniej nie było takich spotkań. Dziś się widzimy, a widząc, uświadamiamy, do czego zaprosiła nas Matka Boża - podkreśla.
- Siedem lat temu pytałam siebie, jak znaleźć dwadzieścia osób, żeby powołać różę. Dziś widzę ich setki. Ja tego z pewnością nie zrobiłam - uśmiecha się Magda. - Nie było wcześniejszych zapisów na wydarzenie. Nawet nie wiemy, skąd te osoby przyjechały. Wiem, że są dwa autokary z Kaszub. Jest tu chyba cała Polska - dodaje.
Wyjaśnia, że przeniesienie Róż do Gietrzwałdu to odpowiedź na prośbę Maryi. - Ona mówi, przychodźcie tu odmawiać Różaniec. Słowo „tu” zaczęło mnie dotykać, ujmować, jakby wzywać do podjęcia takiej decyzji. Przecież są to Jej Róże, tu jest ich dom. Kiedy patrzę wstecz, widzę, że duchowo one zawsze tu były - uważa Magda.
Po krótkiej przerwie wszyscy wrócili do bazyliki, gdzie przewodniczy ks. Szczepan Szpoton CM wygłosił konferencję o wizjonerce: „Maryja w życiu służebnicy Bożej s. Barbary Stanisławy Samulowskiej”.
Ksiądz Szczepan przybliżał duchowość wizjonerki Barbary Samulowskiej. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Konferencja ks. Szczepan Szpoton CM- Uczyć kogoś wiary, to powiedzieć: „Słuchaj, jedziemy dzisiaj do Gietrzwałdu”. Uklęknijmy wspólnie do modlitwy - mówi, wskazując na ważny element uczestnictwa we wspólnocie różańcowej, jakim jest zachęcanie innych do modlitwy. - To misja, przed którą stoicie. Aby wasze róże pachniały, żeby unosiły słodką woń modlitwy i zaproszenia: „Chodźcie do Matki” - zachęca ks. Szczepan. Wskazuje na wiarę s. Samulowskiej i na jej zaufanie Bogu. Przytacza świadectwa innych o życiu wizjonerki oraz jej słowa: „Pan Bóg to wszystko dopuszcza, żebyście się do Niego odezwali z całą ufnością”.
- Kiedy ktoś w jakiś sposób cierpi, nieście go na Różańcu, nieście w swoim: „Zdrowaś Maryjo”. Nie oceniaj człowieka, a nieś na Różańcu, bo tego potrzebuje. To jest misja róż, to wasza misja, żeby ludzi, którzy do was przychodzą, nieść, bo są połamani i nie mogą wstać z duchowego bądź fizycznego łóżka. Ludzie proszą was w różnych intencjach. Jeśli Bóg daje wam łaskę wiary, to też po to, aby tych ludzi nieść, pielęgnować Różańcem - uważa ks. Szpoton.
Podkreśla, że siłą Barbary Samulowskiej była świadomość tego, że Niepokalana jest w jej życiu, że przeżywa swoje powołanie w bliskiej relacji, w zażyłości ze swoją Mamą w niebie.
Po konferencji świadectwo mówi Aleksandra Cymerman.
Przejmujące świadectwo wygłosiła Aleksandra Cymerman. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Świadectwo - Aleksandra Cymerman- Bóg chce, byś był szczęśliwy, ale w niebie. Bóg chce, żebyś był zbawiony i da tobie tyle, ile jest ci do zbawienia potrzebne. Jeśli dobrze wykorzystasz to, co On ci daje, będzie ci się dobrze działo - mówiła Aleksandra.
Drugie świadectwo mówiła Ola. - Dziewięć lat temu się nawróciłam. Pojechałam na Jasną Górę. Kiedyś, jako dziewczyna, chodziłam na pielgrzymki i to było moje ukochane miejsce. Później pobłądziłam i przez dwadzieścia sześć lat nie byłam na Jasnej Górze - wspomina.
Kiedy weszła do kaplicy i spojrzała w oczy Czarnej Madonny, zaczęła głośno płakać. Przedzierając się przez tłum, próbowała dotrzeć jak najbliżej obrazu. W końcu upadła na kolana i powiedziała: „Tak bardzo Cię kocham! Przepraszam, że tyle czasu mnie tu nie było!”. I usłyszała słowa: „A Ja zawsze byłam z tobą. Przyszłam do ciebie trzykrotnie, żebyś modliła się za innych”.
- I widzę jakby film w oczach, kiedy stoję w przedpokoju, dzwoni dzwonek do drzwi i wchodzi pani Ania, która zakładała róże różańcowe w mojej parafii. Tak spotkałyśmy się trzy razy. Mówiła: „Olu, módl się z Maryją za innych”. Odpowiadałam: „Ja nie pociągnę tej dziesiątki Różańca”. Aż w końcu powiedziałam: „Będę się modlić” - opowiada Ola. - Kiedy to wspomniałam, zaczęłam płakać - wspomina.
Spotkanie na wydarzeniu oddania Róż Różańcowych zakończyło się Koronką do Miłosierdzia Bożego.
- Opieka duszpasterska będzie polegała na tym, że 27 dnia każdego miesiąca będzie celebrowana Msza św. w naszym sanktuarium w intencji członków tej wspólnoty. Będziemy zawierzać nowych członków róż. Planujemy rekolekcje i dni skupienia, konferencje, by podjąć formację stałą. Niech to będzie dzieło Boże, prowadzone zgodnie z orędziem i wezwaniem Matki Bożej, które przekazała wizjonerkom - powiedział ks. Przemysław Soboń CRL.