Wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus OCD jest dla wspólnoty karmelitańskiej w Spręcowie ważnym świętem. Tego dnia na wspólnej Eucharystii gromadzą się siostry karmelitanki wraz z przyjaciółmi karmelu. - Siostry, skoro jesteście pod jednym dachem, miłujcie jedna drugą. Nie oczekując wzajemności. Mistrzynią takiej miłości była św. Teresa. Stańcie się jej uczennicami. Nie czekajmy na wzajemność, a dzielmy się miłością - apelował o. Krzysztof Jarosz OCD.
Do Klasztoru Trójcy Przenajświętszej i Bożej Rodzicielki Maryi w Spręcowie przyjechało wiele osób, dla których duchowość karmelitańska jest duchową drogą życia. - Przyjechałam do św. Tereski, bo to moja ukochana święta, która zaprosiła mnie do karmelu - wyznała Agnieszka. - Chciałabym z nią pobyć - dodała.
Zauważyła, że ona tak ukochała Jezusa, tak bardzo mu zaufała, że oddała Mu najmniejsze codzienne rzeczy, chcąc z miłością je wykonywać. - Malutkie codzienności są chyba najtrudniejszym naszym zadaniem. Chcę ją właśnie w tej postawie naśladować. Chcę w swoich najmniejszych krzyżach dostrzegać obecność Jezusa, Jego miłość, Jego miłosierdzie; w domu, w pracy, w sklepie, w autobusie czy samochodzie - podkreśliła.
I dodała: - Kiedy przychodzi zmęczenie, czasem zniechęcenie i bezradność wobec siebie, nie chcę wypowiadać słów: „O Boże, znowu trzeba to zrobić!”. Chcę, aby pojawiła się myśl: „Błogosławię Ciebie Boże w tym, co robię”. Łatwo jest błogosławić, kiedy robię coś z zapałem, chęcią, z radością. Jednak codzienność jest inna; wkrada się w nią rutyna i zmęczenie, czasem zdenerwowanie. W te sytuacje zapraszam św. Teresę, żeby uczyła mnie postawy miłości, oddania wszystkiego Jezusowi - wyjaśniła i wskazała na słowa świętej karmelitanki, która stwierdziła, że nawet podniesienie igły z podłogi może zbawić świat, jeśli zrobi się to z miłością. - Uczy mnie tego cały czas. Przyjechałam, żeby z nią pobyć i wrócić do domu z różą - dodała.
Spręcowo. Klasztoru Trójcy Przenajświętszej i Bożej Rodzicielki Maryi
W kaplicy klasztornej stał portret św. Teresy, przed nim jej relikwie. Wokół karmelitanki ustawiły wazony z różami, aby każdy po modlitwie mógł zabrać jedną z nich do swojego domu, jako znak jej obietnicy: „Chcę, przebywając w niebie, czynić dobro na ziemi. Po śmierci spuszczę na nią deszcz róż”.
Eucharystii z poświęceniem róż przewodniczył o. Krzysztof Jarosz OCD. - Tę Mszę św. ofiaruję w intencji wszystkich uczestników dzisiejszej liturgii i ich rodzin o wstawiennictwo i opiekę św. Teresy od Dzieciątka Jezus w ich życiu - mówił na wstępie karmelita. - Chcemy uczcić naszą siostrę, chcemy uczcić jej życie wewnętrzne, uczcić tę łaskę, której Bóg jej udzielił. Chcemy dziękować jej za odpowiedź na tę łaskę, za to, jak odpowiedziała Bogu i za to, co czyni dalej zgodnie ze swoim pragnieniem - podkreślał.
W wygłoszonej homilii wskazywał na oddaną miłość, jaką charakteryzowała się św. Teresa od Dzieciątka Jezus OCD. - Skoro przyszliśmy tu dziś, to nas coś z nią wiąże. Chcemy zaczerpnąć z jej doświadczenia Boga, doświadczenia wiary i miłości - mówił. - Skupmy się dziś na miłości, bo ona rzeczywiście nią żyła. Żyła bezinteresowną miłością agape, tą oddającą się, jaką kocha nas Bóg - zauważał karmelita.
Mamy miłować jedni drugich, bo to jest nam przykazane, to jest fundament życia karmelitańskiego. - Siostry, skoro jesteście pod jednym dachem, miłujcie jedną drugą. Nie oczekując wzajemności. Mistrzynią takiej miłości była św. Teresa. Stańcie się jej uczennicami. Nie czekajmy na wzajemność, a dzielmy się miłością - apelował o. Krzysztof.
Każdy, kto miłuje tą miłością, narodził się z Boga i zna Boga. - Jeśli jest w Tobie ta miłość, to znaczy, że narodziłeś się z Boga. To znaczy, że w tobie Jego życie się pojawiło, bo ta miłość właśnie z Niego płynie. Kto nie miłuje, nie zna Boga - podkreślał kaznodzieja i odnosił się do 1 Listu do Koryntian, cytując przymioty miłości wskazane w Hymnie do Miłości. - Kto pragnie tak miłować, przekracza siebie, w nim objawia się miłość Boga - mówił.
Taka jest pełnia życia, do której zaprasza nas Bóg. Takiej pełni nie da nam świat, oferując jedynie przemijające atrakcje, które wywołują euforię, pobudzają zmysły, jednak tak szybko przemijają, jak się dzieją. Skaczemy na bungee, wybieramy coraz dalsze podróże, nazywając to „prawdziwym i pełnym życiem”. A prawdziwym i pełnym życiem jest Bóg; i taką pełnią żyła św. Teresa.
Bóg oddał siebie w ofierze miłości. Chce wyrwać człowieka z niewoli grzechu. Święta Teresa pragnie być „ofiarą miłosiernej miłości”, by przez nią ta miłość mogła się rozlewać na świat. - Oddała się miłosiernej miłości Ojca. Przez Niego mogła się tą miłość dzielić. Pragnęła, aby ta miłość wypaliła ją. Możemy dziś ujrzeć to świadectwo, że taka postawa jest możliwa. Przyjmujmy tę miłość w Eucharystii, żeby ona przyszła do naszych serc, żeby mogła rozlewać się na wszystkich, z którymi żyjemy. Także na tych, którzy nas krzywdzą. Żeby miłosierna miłość mogła rozlewać się przez nas, jak się rozlewała przez św. Teresę - apelował o. Krzysztof.
Pod koniec liturgii o. Krzysztof Jarosz OCD poświęcił róże, które uczestnicy mogli wziąć do domów. - Mam dziś urodziny i jak co roku przyjechałam do karmelu. Zabieram różę. To taki prezent od mojej patronki - uśmiechała się Teresa. Kwiaty później suszy i trzyma w wazonie przy ikonie świętej. - Kiedy jest mi trudno, patrzę w to miejsce i myślę, że te płatki róż symbolizują łaski od Boga, które mogę wypraszać za wstawiennictwem św. Tereski. I się modlę, i zawsze jakoś się ta codzienność układa - wyznała.
Po Eucharystii karmelita wygłosił konferencję o św. Teresie od Dzieciątka Jezus OCD „Nadzieja w blasku krzyża”. Zauważał, że trzeba odróżnić chrześcijańską nadzieję od naturalnego ludzkiego optymizmu. Optymizm to złudzenie, bo nasze poczucie, że będzie dobrze, nie opiera się na konkretach, a jest przeświadczeniem, myśleniem życzeniowym. Owa nadzieja ludzka jest złudna, jest wyrazem pragnienia, że będzie dobrze.
- A chrześcijańska nadzieja mówi, jest dobrze, bo Bóg jest z nami. Cokolwiek się dzieje, może jest trudno, może jest nie tak, jak bym chciał, może jest boleśnie. Ale w tym najgłębszym sensie jest dobrze, bo On jest ze mną, bo On mnie w tym prowadzi, On mi w tym towarzyszy. Optymista powie: „Mam nadzieję, że będzie dobrze”. Chrześcijanin powie: „Mam nadzieję, że przejdę z Jezusem przez to wszystko, przejdę z Nim do Ojca. On mnie poprowadzi. W tym jest Boży zamysł.”. To jest właśnie nadzieja, która musi być oparta na pewności. Nasza nadzieja jest oparta na wierze. Na pewności, że On jest, że jest miłością, że mi towarzyszy - wyjaśniał o. Krzysztof.
W cieniu krzyża możemy znaleźć schronienie, poczuć ulgę, czuć się bezpiecznie. To chrześcijańska nadzieja, że nie jestem sam. - Blask to jest coś, co pociąga. Lśniący krzyż, chwalony krzyż. Zobacz, że krzyż ma swój blask. Teresa widzi ten blask. Blask krzyża jest dla niej pociągający. Krzyż to jest miłość. To jest miłość, która oddaje siebie do końca. To Teresę pociąga owe cierpienie, w którym odkrywa sens, rozumie, że to nie jest nic złego - mówił karmelita.
Wielu z nas, kiedy dotyka nas cierpienie fizyczne bądź duchowe, pyta o jego sens, traktuje je, jak karę, brak błogosławieństwa, opuszczenie przez Boga. Zadajemy pytani Bogu, dopytujemy kapłanów, by wytłumaczyli sens przeżywanego cierpienia. Jednak nie powinniśmy żądać jasnej odpowiedzi, a raczej pokochać cierpienie, pytania zamienić w modlitwę. - Im głębiej człowiek Boga spotyka, tym bardziej odpowiedź mu się objawi, ale niekoniecznie w intelektualny sposób. To jest ów blask krzyża, w którym przebywała św. Teresa. Ona łączy szczęście z cierpieniem, wręcz pyta siebie: „Jak mogę być szczęśliwa bez cierpienia?” - wyjaśniał.
Wskazał na słowa świętej, kiedy w kilka tygodni po przyjęciu Pierwszej Komunii świętej poczuła się porwana pragnieniem cierpienia: „Poczułam rodzące się w mym sercu wielkie pragnienie cierpienia z równoczesną wewnętrzną pewnością, że Jezus zachował dla mnie wiele krzyży. Cierpienie pociągało mnie, zachwycało mnie swoim urokiem, choć dobrze go jeszcze nie poznałam. Dotąd, jeśli cierpiałam, to cierpienia samego nie kochałam; od tego dnia poczułam dlań prawdziwą miłość.”.