Caritas Archidiecezji Warmińskiej kolejny raz włączyła się w ogólnopolską Akcję Pola Nadziei. To wyjątkowa kampania, której głównym przesłaniem jest niesienie nadziei osobom przebywającym w hospicjach, ich rodzinom i bliskim, jak i edukacja dzieci i młodzieży. - Możemy być dla innych niczym aniołowie, bo każdy z nas jest powołany do czynienia dobra, do niesienia miłości innym, niesienia nadziei - zwracał się do wolontariuszy ks. Paweł Zięba.
We wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów Mszą św. w kościele NMP Ostrobramskiej w Olsztynie Caritas Archidiecezji Warmińskiej zainicjował 23. edycję Akcji Pola Nadziei. Na wspólnej modlitwie licznie zgromadzili się młodzi wolontariusze wraz z opiekunami, którzy włączą się w zbiórkę pieniędzy na rzecz hospicjum prowadzonego przez Caritas.
Eucharystii przewodniczył ks. Paweł Zięba, dyrektor Caritas Archidiecezji Warmińskiej. - Witam was na inauguracji kolejnej edycji Pól Nadziei, akcji, w której pamiętamy, że nie jesteśmy na tym świecie sami i że możemy dać innym nadzieję, szczególnie chorym, cierpiącym i umierającym - mówił ks. Zięba. - Wasza obecność wiąże się z tym, że nie są dla was obojętne potrzeby innych ludzi. Kiedy wspominamy aniołów stróżów, uświadamiamy sobie, że możemy być dla innych niczym aniołowie, bo każdy z nas jest powołany do czynienia dobra, do niesienia miłości innym, niesienia nadziei - zwracał się do młodych.
Na wydarzenie przybyli liczni wolontariusze, którzy włączają się w akcję. - Chcemy pomagać. To nasza potrzeba serca - stwierdziły zgodnie Zuzanna, Marianna, Aniela i Zosia ze Szkoły Podstawowej im. Marii Zientary Malewskiej w Dywitach. - Cieszymy się, kiedy to robimy - podkreśliły. - Można być w domu, zająć się swoimi sprawami. Można oglądać filmy albo grać w jakieś gry. Ale można też zostawić te zajęcia i swój czas poświęcić na pomaganie innym. Myślę, że to jest piękne, że mamy w sobie tę potrzebę, jakby wrażliwe serce na potrzebujących - wyznała Marianna. - Chodzimy na zbiórki pieniędzy do sklepów. Prosimy o pomoc w imieniu tych, którzy muszą leżeć w łóżkach. Oni potrzebują nas - zauważyła Zuzanna. - Lubię uszczęśliwiać ludzi. Nie każdy ma to szczęście, że jest zdrowy, może biegać, zrobić sobie herbatę, czy pójść do szkoły. Jeśli ja mogę, to nawet tak dziękując Bogu za to, czuję potrzebę pomagania - dodała Aniela.
Akcja Pola Nadziei zakłada trzy główne cele. - Po pierwsze, uwrażliwianie dzieci i młodzieży na potrzeby ludzi chorych. Po drugie, szerzenie idei hospicyjnych ogólnie w społeczeństwie. Po trzecie, pozyskiwanie funduszy na działalność hospicjum - mówi Katarzyna Zarecka, pracownik socjalny w Hospicjum Caritas. Podkreśliła, że w działania charytatywne włączają się przede wszystkim szkole koła Caritas, w tym roku w akcję włączyły się 32 placówki oświatowe. Do wiosny, kiedy obędzie się Żółta Niedziela, czyli zbiórka pieniędzy i obdarowywanie darczyńców żonkilami, zaplanowanych jest szereg wydarzeń: kwesty w sklepach, kiermasze w szkołach, spotkania z uczniami, podczas których przybliżana będzie idea hospicjum, jak i mowa o cierpieniu.
- Bardzo istotnym elementem akcji jest edukacja dzieci i młodzieży, żeby oni wiedzieli, czym jest cierpienie, że ono towarzyszy człowiekowi w każdej chwili życia. Na to cierpienie trzeba spojrzeć przez pryzmat miłości miłosiernej. Dla nas to są dwa równorzędne cele: pozyskiwanie funduszy i edukacja. Wczoraj przeczytałam piękne zdanie, że porażką jest, jeżeli ktoś umiera w samotności, w bólu i niezaopiekowany. Zależy nam, żebyśmy jako hospicjum profesjonalnie zajmowali się pacjentem. Wolontariusze nawet w rodzinie czasami nie wiedzą, jak się zaopiekować chorym członkiem rodziny. Staramy się ich edukować, żeby się nie bali, że choroba i śmierć, to jest naturalny etap życia ludzkiego - tłumaczy Katarzyna Zarecka.
Podczas spotkań podkreślany jest fakt, że hospicjum, to też życie, choć kojarzone jest ze śmiercią. - Ostatnio mama z córką wróciły do domu. To nie pierwsza sytuacja, kiedy dzieci z rodzicami powracały do domu w lepszym stanie zdrowia, niż do nas przyszły ze szpitala. To jest wtedy taki bardzo, bardzo świąteczny dzień, bo się cieszymy, że dziecko wróciło do naturalnego swojego środowiska, bo powinno być wśród najbliższych - mówiła s. Luisa Świerczewska, kierownik Hospicjum Caritas Archidiecezji Warmińskiej.
Z doświadczenia wie, że przedstawianie hospicjum dla młodzieży jest bardzo trudne. - Bo jakby wszystko sprzyja przeciwko temu, co my robimy. Jest nastawienie na to, żeby życie przedłużać jak najdłużej się da, żeby dobrze wyglądać; jest tyle kosmetyki estetycznej, żeby ładnie i ciągle wiecznie młodo wyglądać, a choroba, śmiertelna choroba w ogóle nie jest wpisana w takie postrzeganie życia - zauważała.
Nie mówi się o cierpieniu i chorobie w szkołach. Nie uświadamia, że w każdej chwili w rodzinie może ktoś zachorować. Dlatego nie jesteśmy w stanie przygotować się wcześniej do tego i zawsze jest to moment zaskoczenia dla najbliższych, jak i otoczenia.
- Pamiętam, kiedyś pojechaliśmy na prelekcje do szkoły średniej i był uczeń, który absolutnie nie chciał słuchać tego, co ja mówiłam. Chociaż my i tak staramy się w szkole dostosować przekazywane treści do wieku uczniów. Wzrok spuścił i ja mówię: „Nie chcesz słyszeć?”; „Nie”, odpowiedział. A przecież nie ma takiej opcji, żeby było zawsze pięknie, ten kryzys w którymś momencie się pojawia. Jeśli rodzice nadmiernie chronią dziecko, przed takimi trudnymi sytuacjami, w momencie, kiedy się wydarzą, to oni sobie absolutnie z tym nie radzą - wyjaśniała s. Liusa.
Z pewnością w przeżywaniu tragedii pomaga człowiekowi wiara, która nie kwestionuje rzeczywistości, a ją wyjaśnia; która uzdalnia nas do przyjęcia cierpienia ze zrozumieniem, z ufnością. - Kiedy nastawienie jest tylko na to, że będzie pięknie i fajnie, to jest bardzo trudno. Jest ewidentne niepogodzenie, jest załamanie i bardzo często ludzie w takich sytuacjach od nas się odcinają; kiedy zapraszamy ich na spotkanie rodzin w żałobie, żeby przegadać temat, żeby się spotkać z innymi ludźmi, którzy przeżywają podobne sytuacje, to często jest tak, że nie ma odzewu. I stąd tak ważna edukacja młodych ludzi - podkreśliła.
Wielu wolontariuszy nie tylko uczestniczy w zbiórkach. Przychodzą do hospicjum, by pomagać w opiece nad chorymi dziećmi. - Mają odwagę spotkać się z naszymi podopiecznymi, porozmawiać z nimi, no i też myślę, że wyciągnąć wnioski, że jestem zdrowy, mogę sam poruszać się, załatwiać różne sprawy. Tego się nie docenia na co dzień, jeśli nie skonfrontuje z życiem cierpiących - zauważyła s. Luisa.
Po Mszy św. odbyło się spotkanie, po nim wolontariusze posadzili cebulki żonkili. Wiosną, kiedy przyroda budzi się do życia, kwiaty zakwitną i będą wyrazem wdzięczności dla darczyńców, którzy zechcą wspomóc hospicjum.