Powrót do strony
  • nasze media
  • Kontakt
SUBSKRYBUJ zaloguj się
PROFIL UŻYTKOWNIKA
Wygląda na to, że nie jesteś jeszcze zalogowany.
zaloguj się
lub
zarejestruj się
Wiara.pl - Serwis

Posłaniec Warmiński

  • Nowy numer
  • AKTUALNOŚCI
  • Opinie
  • GALERIE
  • ARCHIWUM
  • KONTAKT Z ODDZIAŁEM
  • Patronaty
  • Diecezje
    • Bielsko-Żywiecka
    • Elbląska
    • Gdańska
    • Gliwicka
    • Katowicka
    • Koszalińsko-Kołobrzeska
    • Krakowska
    • Legnicka
    • Lubelska
    • Łowicka
    • Opolska
    • Płocka
    • Radomska
    • Sandomierska
    • Świdnicka
    • Tarnowska
    • Warmińska
    • Warszawska
    • Wrocławska
    • Zielonogórsko-Gorzowska
  • Archidiecezja
    • PARAFIE
    • BISKUPI
    • HISTORIA DIECEZJI

Najnowsze Wydania

  • GN 43/2025
    GN 43/2025 Dokument:(9469044,Rodzina – sens i stabilność)
  • GN 42/2025
    GN 42/2025 Dokument:(9458103,Zaczarowana miotła)
  • GN 41/2025
    GN 41/2025 Dokument:(9450251,Odpowiedzialni mężowie)
  • GN 40/2025
    GN 40/2025 Dokument:(9442266,Dziwne miny manekinów)
  • Gość Extra 3/2025 (13)
    Gość Extra 3/2025 (13) Dokument:(9436832,Słowo, które przygarnia)
olsztyn.gosc.pl → Wiadomości z archidiecezji warmińskiej → Zagubiony Kościół na mojej ulicy

Zagubiony Kościół na mojej ulicy przejdź do galerii

W każdą sobotę pod olsztyńskim młynem ubodzy otrzymują ciepły posiłek. Od jesieni i zimowe ubrania. - Tu bardziej, wie pan, lepsza jakaś pomoc jest - wyznaje pan Marian. - Tułam się po Olsztynie. Śpię w klatkach schodowych. A ludzie podchodzą i kopią, wyganiają, złorzeczą. Niby tacy kulturalni, bo ładnie ubrani, samochody mają, mają mieszkania. A oni kopią - opowiada. - Jestem tu co tydzień. To dla mnie jest bardzo cenna sprawa - dodaje.

 
Przed posiłkiem wolontariusze wraz z bezdomnymi modlą się, wołają razem: "Kochany Tatusiu!". Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Ten tekst czytasz w całości za darmo w ramach promocji. Chcesz mieć stały dostęp do wszystkich treści? Kup subskrypcję na www.subskrypcja.gosc.pl

Obok olsztyńskiego młyna zgromadziła się grupa osób. Ustawiły się w okręgu, wzniosły ręce ku górze, a po chwili po okolicy rozniósł się ich głos: "Kochany Tatusiu!". Dalsze słowa modlitwy "Ojcze nasz" odbijały się echem od budynków po drugiej stronie torów. Potem chwyciły się za swoje zmęczone dłonie, miejscami czerwone, z brudem pod paznokciami, spierzchnięte, niektóre poranione - wszystkie stęsknione za drugą dłonią.

Kolejne słowa modlitwy, po nich błogosławieństwo, którego udzielił o. Rafał Gappa OFM. W końcu upragniony posiłek, często jedyny w ciągu tygodnia. Wolontariusze rozstawili stół, postawili na nim termosy z gorącą zupą. Obok położyli chleb. W kolejce ustawili się bezdomni. W końcu w ich oczach rozbłysła iskra szczęścia. Wyciągają drżące dłonie, biorą miskę z zupą, sięgają po kromkę chleba. Z misek unosi się mgiełka. To znak, że posiłek jest naprawdę gorący.

- Jestem z małej miejscowości. Ale tam nie ma pomocy. Przyjechałem do większego miasta. Tu bardziej, wie pan, lepsza jakaś pomoc jest - wyznaje pan Marian. - Tułam się po Olsztynie. Śpię w klatkach schodowych. A ludzie podchodzą i kopią, wyganiają, złorzeczą. Niby tacy kulturalni, bo ładnie ubrani, samochody mają, mają mieszkania. A oni kopią. Mam 70 lat, jestem chory - opowiada. - Jestem tu co tydzień. To dla mnie jest bardzo cenna sprawa. Ale, wie pan, ja jestem chorowity. Ja nie jestem przyzwyczajony do noclegowni. Miałem mieszkanie. Ale piłem. Melina się zrobiła, przychodził, kto chciał. Zabrali mi mieszkanie. Tak stałem się bezdomny - wspomina. Zaczyna jeść. Łyżka zupy, chleb, łyżka zupy, chleb... - To naprawdę cenna sprawa, takie jedzenie - uśmiecha się. - Cenna - powtarza.

Zagubiony Kościół na mojej ulicy   Dla wielu osób to jedyny ciepły posiłek w ciągu tygodnia. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

W każdą sobotę obok olsztyńskiego młyna gromadzą się wolontariusze skupieni przy Fundacji "Dzieło Miriam". Rozdają posiłki dla bezdomnych, kiedy nadchodzi jesień, rozdają też ciepłą odzież. W spotkaniach uczestniczą bracia franciszkanie z Zatorza. Rozmawiają, modlą się, błogosławią. Od dwóch miesięcy pod młyn przyjeżdża na rowerze o. Rafał. Ma już wśród bezdomnych przydomek: "O, jedzie ksiądz Mateusz" - śmieją się, kiedy franciszkanin wyjeżdża zza rogu budynku.

- Kiedy przyjechałem tu pierwszy raz, wzruszyła mnie właśnie ta początkowa modlitwa. Ci ludzie ustawieni w koło, którzy właśnie mówią wspólnie "Ojcze nasz". W tej modlitwie patrzyłem na tych ludzi i wzruszony myślałem, że bez względu na naszą sytuację i różnice, mamy wspólnego Ojca w niebie i tu się jednoczymy na tej modlitwie - wspomina. - To było i nieustannie jest dla mnie wzruszające - dodaje.

Kiedy trwa posiłek, są osoby, które podchodzą do niego. Opowiadają o swoich problemach - że rana na nodze się nie goi, w nocy zimno, butów nie ma, a mrozy tuż-tuż. - Tak poznaję historie tych ludzi. Jest to jak odzyskanie wzroku, zobaczenie czegoś, co było do tej pory niewidoczne. Słuchasz i zaczynasz rozumieć, i już znasz ich dobrze, zawiłe historie, błędy, pragnienia i marzenia. Cofnąć czas... Ale się nie da - mówi franciszkanin.

- Dużo takich rozmów przez ten czas nie przeprowadziłem, ale z tych paru wyłania się jedno - że źródłem cierpienia tych ludzi są relacje w rodzinie, które się wydarzyły gdzieś tam, ileś lat temu. Że tata bił czy mama coś zrobiła. To główny, najczęstszy powód, który sprawia, że ten człowiek ląduje na ulicy - to pokiereszowanie w dzieciństwie, w jakichś latach młodości. Oczywiście, są i ich własne wybory, jakieś głupie - dodaje.

Zagubiony Kościół na mojej ulicy   Ojciec Rafał rozmawia z bezdomnymi. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Pyta, czy ktoś potrzebuje modlitwy. Jeśli tak, pochyla się, kładzie dłoń na ramieniu proszącego, modli się, rozmawia, błogosławi. Słychać też i słowa: "Bóg cię kocha". Ale tak po ludzku myśląc, na cóż temu człowiekowi taka wiadomość, kiedy jeść się chce, zimno jest w nocy, ludzie przepędzają, piętnują, gardzą. Bóg? Gdzie On jest? Ich dłonie wyciągają się po ciepłą strawę, biorą chleb, chwytają ciepłe rękawice i skarpety, śmieją się ze szczęścia, kiedy dostają kurtkę, jakiś polar, ciepłą parę butów. - A ja przychodzę i mówię: "Bóg cię kocha". Zewnętrznie wydaje się to bez większego sensu. Jednak nie znamy i nie widzimy oczyma głębi serca tych ludzi. Może te słowa "Bóg cię kocha" nakarmią kogoś duchowo? - zastanawia się franciszkanin.

- Można powiedzieć, że to jest tak naprawdę nasza wielka tajemnica wiary. My możemy powiedzieć: "Bóg cię kocha" i wydawałoby się, że to są zwykłe słowa, ale przez te słowa działa sam Bóg na tego człowieka w sposób taki, o którym my nawet nie wiemy. Można powiedzieć, że siejemy, siejemy, a ktoś podlewa, a Bóg daje wzrost. To jest tajemnica wiary, jak Bóg przez błogosławieństwo działa - uważa o. Rafał.

Dziś pod młyn przyszli harcerze. Chcą pomóc, to przecież jest jedna z ich misji, realizacja wartości, którymi starają się żyć. - Czujemy satysfakcję, że możemy w ogóle pomóc, że jest to czynna służba i jest to dla nas bardzo wartościowy czas - podkreśla Roksana Piotrowska z 1 Olsztyńskiej Drużyny Harcerek "Galaxis". - Tu możemy się dużo nauczyć też od innych. Na początku był trochę szok, ponieważ nie spodziewałam się aż tylu potrzebujących osób. Czujemy satysfakcję, gdy pomagamy, i szczęście, że możemy się przyczynić do niesienia dobra - wyznaje.

Zagubiony Kościół na mojej ulicy

Całą akcję pomocy ubogim koordynuje Kamil Piotrowski z Fundacji "Dzieło Miriam". - Zbliża się zima. Te osoby, które tutaj przychodzą, a jest ich naprawdę wiele, wyciągają już ręce nie tylko po chleb, po ciepły posiłek, ale też po rękawice i ciepłe skarpety. Dlatego prosimy o pomoc ludzi wrażliwego serca - mówi. Wraz z franciszkanami z parafii Chrystusa Króla Wszechświata z olsztyńskiego Zatorza zbierają ciepłe ubrania.

- Więcej kurtek zimowych, więcej czapek, więcej szalików, więcej rękawiczek. No i - jak to w bezdomności bywa - butów. Buty są bardzo potrzebne tutaj. Rozmiar od 40 w górę. Wszystkie buty są tak naprawdę na wagę złota. Rozpoczęliśmy zbiórkę właśnie - opowiada i podaje swój numer telefonu: 579 987 470, by każdy, kto chciałby pomóc, mógł zadzwonić, dopytać się, jakie rzeczy są najbardziej potrzebne. - My te ubrania później bierzemy do swojego magazynu, segregujemy je i wydajemy tutaj wedle potrzeb dla ludzi pod młynem - wyjaśnia.

To jest już czwarty rok, kiedy członkowie fundacji i wolontariusze pomagają bezdomnym. - Cztery lata temu, dokładnie pod koniec grudnia, zaczynaliśmy akcję na dworcu głównym w Olsztynie. To było czyste szaleństwo, bo staliśmy przed dworcem i zaczynaliśmy wydawać ciepłą zupę i posiłki. Wtedy bardzo nas dotknęło to, że ci ludzie się też nie modlą w ogóle. Że są z daleka od Pana Boga. Nam też zależało, żeby tych ludzi jak najbardziej zbliżyć do Pana Boga - podkreśla K. Piotrowski.

Cztery lata temu dwie-trzy osoby zostawały na modlitwie. Czas mijał, a bezdomni coraz bardziej ufali darczyńcom. - I jakby z Bożą pomocą i z takim naszym Bożym uporem Pan Bóg dokonał tego, że dziś nawet 100 osób się potrafi modlić pod tym młynem, tutaj, na ulicy. Także to jest coś pięknego w ogóle, co Pan Bóg w tym miejscu robi. Z takich naszych cudów, których doświadczamy jako wolontariusze pod młynem, to jest to, że zawsze mamy praktycznie tą samą ilość jedzenia, a jeśli nawet przyjdzie więcej osób, to zawsze dla wszystkich jedzenia wystarczy. I to jest niesamowite! Myślę, że doświadczamy tu cudu rozmnażania chleba! - zauważa Kamil. - Często po tym spotkaniu jedziemy do schroniska z "ułomkami" chleba, które zebraliśmy po nakarmieniu głodnych - dodaje.

- Często jest tak, że jak przychodzą nowe osoby tutaj, pod młyn, i modlą się z nami pierwszy raz, to zaczynają płakać. To jest takie poruszenie serca, że dużo osób płacze. Mieliśmy takich twardzieli, którzy powychodzili z więzienia, nie chcieli się z nami modlić. Śmiali się: "Co, my będziemy stać w kółeczku, trzymać się za rączki z wami?". Padały pierwsze słowa modlitwy. A oni opuszczali głowy i zaczynali płakać, a łzy kapały po prostu jak grochy, kapały na ziemię. To jest łaska Boża, która rozlewa się w tym miejscu. To jest doświadczenie Pana Boga, taki zagubiony Kościół na mojej ulicy - podsumowuje.

Zagubiony Kościół na mojej ulicy   - Dziś przywiozłem buty, w tym i swoje dobre buty - mówi Tomasz. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Kończy się posiłek. Teraz czas na przekazanie ubrań. Kurtka, sweter, spodnie, skarpety i rękawice. Są i tak bardzo potrzebne ciepłe buty. To naprawdę pożądana rzecz. - Rozdają zupę, ubrania, widzę te wyciągnięte ręce. Co czuję? Trudno to ubrać w słowa, bo to... - przerywa Tomasz. - Czuję smutek i żal, i złość, że w XXI wieku są ludzie, którzy mieszkają na ulicach, nie mają co jeść, nie mają w co się ubrać. Ludzie w ciągu weekendu wydają grube tysiące na zabawę, na alkohol, a tu widzi się tyle osób bezdomnych, potrzebujących. I to jest przerażające. To tyle, co się czuję - wyznaje.

- Pracowałem w Służbie Więziennej, pracowałem w więzieniu w Warszawie, pracowałem - już będąc na emeryturze - w szpitalu psychiatrycznym... Dziś włączam się w dobre dzieło, pomagam tym, którzy pomagają. Dziś przywiozłem buty, w tym i swoje dobre buty. I widzę, że bezdomny w moich butach odchodzi stąd. Cieszę się, że ten człowiek poszedł w moich butach. Chciałbym, żeby więcej ludzi doszło do tego momentu w swoim życiu, żeby dostrzegali tych najbardziej potrzebujących, najmniejszych braci naszych. Bo to dalej są ludzie, jacy by nie byli, to są dalej ludzie - podkreśla Tomasz.

Wie, że nie można przechodzić obojętnie wobec potrzebującej osoby. Bo ten człowiek ma ciepłe buty, nie będzie mu zimno w nogi. Wie, o czym mówi. 20 lat temu przestał pić. - Gdyby nie to, zapewne i ja dziś byłbym wśród tych bezdomnych. Wyciągałbym ręce, z nadzieją patrzył na wyciągane z worków ubrania, czy jest coś mojego rozmiaru. Może to ja odchodziłbym stąd w podarowanych butach - wyznaje.

Każdy może wspomóc Dzieło Miriam. Można przynieść zimowe ubrania i buty do kościoła Chrystusa Króla Wszechświata na olsztyńskie Zatorze. Można wspomóc datkiem, by pokryć koszty przygotowania posiłków. Wszystko można, trzeba tylko mieć dobre serce.

« ‹ 1 › »
Dzieło Miriam - posiłki dla bezdomnych

Foto Gość DODANE 25.10.2025 AKTUALIZACJA Dziś 09:55

Dzieło Miriam - posiłki dla bezdomnych

​W każdą sobotę pod olsztyńskim młynem ubodzy otrzymują ciepły posiłek. Akcję prowadzi Fundacja "Dzieło Miriam".  
oceń artykuł Pobieranie..

Krzysztof Kozłowski

|

GOSC.PL

publikacja 25.10.2025 21:40

FB Twitter
drukuj wyślij zachowaj
TAGI:
  • BEZDOMNI
  • DZIEŁO MIRIAM
  • KRZYSZTOF KOZŁOWSKI
  • OLSZTYN
  • POSIŁKI DLA POTRZEBUJĄCYCH

Polecane w subskrypcji

  • „Św. Jan Kapistran podczas odsieczy Belgradu” na płótnie Antona von Pergera
    • W ramach
    • Leszek Śliwa
    „Św. Jan Kapistran podczas odsieczy Belgradu” na płótnie Antona von Pergera
  • Mój ojciec powtarzał: „Przysięgałem – dotrzymam”. Rozmowa z Ireną Bylicką o rodzinie, wierności i samotności w tłumie
    • Rozmowa
    • Agata Puścikowska
    Mój ojciec powtarzał: „Przysięgałem – dotrzymam”. Rozmowa z Ireną Bylicką o rodzinie, wierności i samotności w tłumie
  • Ks. Piotr Kieniewicz: Milczenie też jest językiem. Wymaga jednak domknięcia słowem, bo bez dialogu nie ma relacji
    • Rozmowa
    • Kamil Gąszowski
    Ks. Piotr Kieniewicz: Milczenie też jest językiem. Wymaga jednak domknięcia słowem, bo bez dialogu nie ma relacji
  • Rodzina w pułapce medialnego kłamstwa
    • Polska
    • Konstanty Pilawa
    Rodzina w pułapce medialnego kłamstwa
  • IGM
  • Gość Niedzielny
  • Mały Gość
  • Historia Kościoła
  • Gość Extra
  • Wiara
  • Foto Gość
  • Fundacja Gość Niedzieleny
  • O nas
    • O wydawcy
    • Zespół redakcyjny
    • Sklep
    • Biuro reklamy
    • Prenumerata
    • Fundacja Gościa Niedzielnego
  • DOKUMENTY
    • Regulamin
    • Polityka prywatności
    •  
  • KONTAKT
    • Napisz do nas
    • Znajdź nas
      • Newsletter
        • Zapisz się już dziś!
  • ZNAJDŹ NAS
WERSJA MOBILNA

Copyright © Instytut Gość Media.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zgłoś błąd

 
X
X
X