Szczerze - nie spodziewałem się tego po Miroslavie Klose. Do tej pory uważałem go (przez jego wypowiedzi na temat Polski) za niezbyt przyjemnego gościa. A tu proszę, zaskoczył mnie.
Otóż podczas meczu z SSC Napoli snajper Lazio Rzym strzelił bramkę już w 3. minucie spotkania. Nie muszę chyba tłumaczyć, że tak szybko strzelona bramka może ustawić całe spotkanie. Tymczasem Klose przyznał się, że przy strzale pomógł sobie rękę wobec czego bramki nie uznano. Po raz pierwszy spotkałem się z podobną sytuacją - przez ze wszystkie lata mojej obserwacji piłki nożnej krajowej, europejskiej i światowej dotychczas wszyscy, którzy byli w podobnej sytuacji wyboru między uczciwością, a zyskaniem czegoś nie mieli żadnych skrupułów. I nieważne czy chodziło o zdobytego gola, kartkę dla przeciwnika, aut czy nawet zorganizowanie meczu mimo zakazu wojewody (jak piszemy TUTAJ).
A tu proszę. I to jeszcze dowiedziałem się, że kiedyś Klose odmówił wykonania rzutu karnego, bo twierdził, że został on niesłusznie przyznany. Brawo panie Miroslavie, przywraca pan wiarę w uczciwość na boisku. Nagroda Fair Play od FIFA i UEFA gwarantowana.
Na drugim biegunie znajduje się Zinedine Zidane z jego słynną już akcją z finału mistrzostw świata w 2006 roku kiedy to uderzeniem głową powalił Marco Materazziego. Tu trochę moja wiara w postawę fair play osłabła, bo w Paryżu stanął pomnik przedstawiający tę scenę, o której moim zdaniem piłkarski świat powinien jak najszybciej zapomnieć.
I kogo teraz postawić za wzór synowi? Piłkarza genialnego, któremu stawiają pomniki za faulowanie przeciwnika czy piłkarza uczciwego, którego wszyscy chwalą, ale który pewnie nawet marmurowej tabliczki się nie doczeka?