Wystarczyło obejść dom pielgrzyma, by dowiedzieć się, kto śpiewa, kto gra, kto wnosi uwagi.
Na warsztaty przyjechały osób nie tylko z naszej archidiecezji. Są ludzie z Krakowa, Poznania, Białegostoku, Częstochowy, Bielawy i Tczewa. Jest spora grupa z Warszawy Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Na warsztaty przyjechały osób nie tylko z naszej archidiecezji. Są ludzie z Krakowa, Poznania, Białegostoku, Częstochowy, Bielawy i Tczewa. Jest spora grupa z Warszawy. - Jestem tu drugi raz, jako instrumentalista. Gram na oboju. Tu można naładować się pozytywną energią. Zostawia się wszystko w domu, przyjeżdża, spotyka z dobrymi ludźmi, z ludźmi, którzy myślą podobnie. Spędzam tu dobrze czas - mówi Marta z Warszawy. Dla niej największą wartością tych warsztatów są ludzie, którzy tu są. - Wieczorna adoracja, na nią nie ma normalnie, w zwykłym życiu, czasu. Tu można usiąść, pomyśleć, pogadać z Bogiem - dodaje.
I po przerwie. Znów wszyscy wchodzą na salę. Zajmują swoje miejsca, tu głosy żeńskie, tu męskie, tu siedzą skrzypaczki, tam Marta, trzyma w dłoni swój obój. Na korytarzu zostaje jedynie ksiądz. Dopija napój. - Jestem tu, by warsztaty nabrały wymiaru lekko rekolekcyjnego. Oczywiście organizatorzy mają poczucie, iż przez muzykę chcą ewangelizować. Podczas prób przemycają treści ewangelizacyjne. Jako duchowny jestem po to, aby sprawować sakramenty, celebrować Eucharystię, służyć rozmową duchową. Wiele się modlimy - mówi ks. Wojciech Kotowicz
Warsztaty zakończyły się w niedzielę uroczystą Eucharystią uświetnioną śpiewem warsztatowego chóru.