Ratownicy medyczni są zgodni - najtrudniejsze jest obserwowanie cierpienia drugiego człowieka.
Ratownicy w Eucharystii ofiarowali Bogu swoje trudy pracy Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Wielu ratowników medycznych to młode osoby. Mimo tego są one dobrze wykształcone, przygotowane do pracy i posiadające już duże doświadczenie.
- Moja przygoda z ratownictwem medycznym zaczęła się dość dawno. Zawsze we mnie był prymat niesienia pomocy - mówi Wojciech Lichota.
- Specyfikę ratownictwa medycznego zacząłem poznawać właśnie w Klebarku Wielkim. Uczestniczyłem w kursie pierwszej pomocy i wówczas pojawiła się myśl, że może powinienem pomagać ludziom… - wspomina Dawid Roszkiewicz. - Nie ukrywam, że odkryłem, iż to jest moje powołanie - dodaje. - Trzeba to czuć w sobie, żeby z dużą dozą serca i zaangażowaniem udzielać pomocy. To praca ciążka, wymagająca. Bez iskry Bożej człowiek szybko by się wypalił - dodaje Wojtek.
Dlatego, patrząc na specyfikę i trudność pracy, największą „uroczystością” dla ratowników jest dyżur bez wyjazdów do osób potrzebujących. Wówczas mają świadomość tego, że nikomu nic złego się nie przydarzyło.
- To prawda, czym mniej wyjazdów tym lepiej - potwierdza , Marek Myszkowski, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie. - Ale wyjazdów jest bardzo dużo. To niezwykle ciężka i odpowiedzialna praca. Chociaż śmiem twierdzić, że to nie jest jedynie praca, to również misja i powołanie. Tu pracują osoby, które chcą być w ratownictwie i chcą pomagać innym - mówi dyrektor.
Jego zdaniem, kiedy ratownik medyczny uratuje poszkodowanego, odczuwa wówczas wielką radość. Inaczej jest, kiedy człowiek umiera. - To jest trauma, którą też przeżywają ratownicy. Czasami trzeba ratownikom pomoc - dodaje Myszkowski.
Ratownicy medyczni są zgodni - najtrudniejsze w pracy jest obserwowanie cierpienia drugiego człowieka. - I to nie tylko chorych, ale też i rodzin pacjentów. To uderza. Nie tylko poszkodowani cierpią. Cierpi rodzina, bliscy. Szczególnie ciężko jest patrzeć na dzieci, które uczestniczą w cierpieniu - mówi Wojciech.