W takich trudnych chwilach widać, że Kościół jest, trwa i ma się dobrze.
Ławki i konfesjonały wywieziono do magazynu jednej z braniewskich firm Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Kiedy wchodzi się do kościoła, wszędzie widać matowe sople. Wiszą na resztkach dachu, na balkonach i żyrandolu, na nadpalonych oknach i bezładnie sterczących belkach stropu. Wiszą wraz z Jezusem na zabytkowym krzyżu, w prezbiterium, w bocznych nawach. Posadzka świątyni pokryta jest kilkucentymetrową warstwą lodu.
Strażacy niosący drabiny wchodzą do kościoła i idą w kierunku prezbiterium. Stawiają je tak, by zdjąć duży zabytkowy krucyfiks. Po chwili niosą Chrystusa ukrzyżowanego. Wynoszą z kościoła. Kładą na oblodzone ławki. Kiedy podjechał samochód, chwycili krzyż, położyli na pace. - A Jezusa gdzie zabierają? - pyta starsza pani. - Do św. Katarzyny jedzie - odpowiada Anetta.
Wspomina niedzielę, kiedy stała na kościelnym placu. - Po prostu jeden wielki płacz. Spontanicznie wynosiliśmy przedmioty z kościoła. A w sercu wielki żal. Po czasie obraz płonącego kościoła był przerażający. Ścisk w gardle, bo przecież ta świątynia jest częścią naszego życia. Ale, jak widać, nadziei nie tracimy. Bierzemy się w garść, jesteśmy w pełnej gotowości - mówi Anetta, która jest katechetką, a dziś nadzoruje wywóz ławek, obrazów i konfesjonałów.
Figura św. Antoni jest już w kaplicy na starej plebanii. Tam będą codzienne Msze św., bez zmian, o godzinach, jak w kościele. Część rzeczy zaniesiono do pobliskiego Zespołu Szkół Budowlanych, gdzie w niedziele na sali gimnastycznej spotykać się będą parafianie, na Eucharystiach.
- Stałem i się modliłem. Kiedy wróciłem na plebanię, wówczas dopiero poczułem, jak jestem przemarznięty. Człowiek jest przytłoczony. Patrzyłem bezradnie… Ale dziś w sercu nie ma trwogi, została jedynie nadzieja i wdzięczność wobec ludzi, którzy z takim zaangażowaniem pomagają. W takich trudnych chwilach widać, że Kościół jest, trwa i ma się dobrze, choć nie ma dziś swojej świątyni - mówi ks. Edward Woliński.
Do proboszcza ktoś co chwilę dzwoni. Podczas rozmów pada wiele dobrych słów, że „modlimy się za was”, „zrobimy zbiórkę pieniędzy”. - Dzwonił braniewianin z okolic Płocka, że ma firmę ciesielską i jest gotów pomóc, bo w tym kościele był chrzczony, przyjął pierwszą Komunię św., był bierzmowany. Tragedia, a tyle dobra w ludziach wyzwala - zauważa ks. Edward. Przez plebanię przewija się wiele osób, przynoszą kolejne przedmioty, rozmawiają, pytają, co jeszcze trzeba zrobić. - Jesteśmy żywym Kościołem - jeszcze raz podkreśla proboszcz.
Parafia św. Antoniego w Braniewie została erygowana tuż przed II wojną światową - w 1938 r. Po wojnie, kiedy większość ewangelików musiała opuścić nasz region, w 1946 r. starosta braniewski przekazał parafii poewangelicki kościół św. Antoniego. Budowlę tę wzniesiono w latach 1830-1837. Projektował go wybitny pruski architekt Karol Fryderyk Schinkel, twórca wielu znaczących budowli, także na terenie Polski.
Remont spalonego kościoła można wesprzeć przesyłając pieniądze na konto: Parafia pw. św. Antoniego w Braniewie, nr konta 74 1940 1076 3094 3441 0000 0000
Przeczytaj także: Braniewo - trwa walka z ogniem