Podczas rozmów często słyszałam, że "boję się tego momentu". Też się bałam.
Już po kilku dniach uczestnicy stworzyli prawdziwą wspólnotę Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Ten dom w Głotowie od tygodnia tętni życiem. Zza okien słychać śpiew, śmiech i rozmowy. Kiedy nastaje cisza, to już wiadomo, że są spotkania w grupach, chwila refleksji lub rozważanie Pisma Świętego. Rekolekcje ONŻ I stopnia, podczas których młodzi oddają swe życie Chrystusowi, poznają Go, nawiązują przyjacielskie relacje.
- Zdecydowałam się na te rekolekcje, ponieważ moje dwie przyjaciółki były na oazie rok temu. Kiedy po wakacjach zaczęły mi opowiadać, pełne radości i entuzjazmu, to pomyślałam, że też chcę przeżyć taką przygodę z Jezusem - mówi Wiktoria.
Zbliżały się tegoroczne wakacje. - A ja w rozterce. Jeden dzień, jadę. Następny, nie jadę. I tak w kółko. Co chwilę zmiana - śmieje się. - Ale tak się to zakończyło, że tu jestem. Choć pierwszego dnia było trudno. Nawet byłam gotowa wracać do domu. Przełamałam się i z każdą chwilą było coraz lepiej - mówi.
Wspomina moment, kiedy podczas rekolekcji oddała swoje życie Chrystusowi. - To był dziwny dzień, pełen wielu emocji. Załamanie i płacz, a później bezgraniczna radość i szczęście wypełniające serce - wyznaje Wiktoria.
- Na oazie I stopnia miałam być rok temu, ale nie wyszło. Oczywiście jadąc tu miałam obawy, kto tu będzie, jacy ludzie. Ale pomyślałam, będzie dobrze. Pierwszego dnia oczywiście jeszcze hałas, rozprężenie, głośne rozmowy. Ale już od drugiego dnia wszyscy się zaczęli wyciszać. Tego potrzebowałam - mówi Julia.
Ich rówieśnicy wyjechali nad jeziora, nad morze, w góry. Biwaki, szaleństwo, pełna wolność, którą oferuje młodym świat. A oni… wybrali rekolekcje. - Nie jest łatwo powiedzieć znajomym, tak po prostu: „Jadę na rekolekcje”. Moi przyjaciele chodzą do kościoła w niedzielę albo nie chodzą wcale. Było to dla nich trochę dziwne. A kiedy pytali, dlaczego akurat rekolekcje, to sama nie byłam w stanie im tego wytłumaczyć, bo trudno jest pragnienia ubrać w słowa - zauważa Karolina.
Julia uśmiecha się, przysłuchując się rozmowie. - Mój znajomy pytał mnie kilka dni temu: „Jak tam na kolonii?”. Odpisałam: „To nie jest kolonia”. „To jak tam na wycieczce?”. „To nie jest wycieczka”. Trzeciego dnia napisał: „Jak tam na pielgrzymce?”. „To nie jest pielgrzymka, to rekolekcje”, odpisałam - śmieje się Julia.