- Tak chciałbym dziś w Gietrzwałdzie zobaczyć kawałek wolnej Polski, gdzie ludzie przez łzy radości patrzą na siebie życzliwie, gdzie mówią sobie do ucha i do serca dobre słowa - mówił w Gietrzwałdzie bp Józef Zawitkowski.
Dzień Pokuty Narodowej w Gietrzwałdzie. Po Różańcu, Drodze Krzyżowej i nabożeństwie pokutnym nadszedł czas na Eucharystię.
Na błoniach, nieopodal cudownego źródełka, rozpoczęła się uroczysta Msza św., której przewodniczy bp Jan Tyrawa. Wraz z nim liturgię celebrują: abp Józef Górzyński, abp Edmund Piszcz, bp Julian Wojtkowski, bp Janusz Ostrowski oraz bp Józef Zawitkowski, który wygłosił homilię. W Mszy św. uczestniczyli marszałek Sejmu Marek Kuchciński, wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki oraz marszałek województwa Marek Gustaw Brzezin.
Na wstępie bp Zawitkowski wspominał 125. rocznicę objawień gietrzwałdzkich, kiedy modlił się: „Chwała Ci, Niepokalana Królowo Gietrzwałdu! Bądź pozdrowiona, Święta Warmio!”. - Dziś ponownie wołam z Łowicza: „Bądź pozdrowiona, Gietrzwałdzka Pani, Ty jesteś taka na obrazie śliczna! Bądź pozdrowiona, Świętej Warmii Pani, Jezior Błękicie, Lipo Pachnąca, Wierzbo Płacząca, Brzozo Dziewicza, Kormoranów Matko, Żurawi Opiekunko! Bądź pozdrowiona!” - mówił.
Wskazywał na wielką boleść człowieka, jaką jest brak Boga. - Więc do Gietrzwałdu idę, bom grzeszny! Sto lat odzyskanej niepodległości, a my wciąż zniewoleni. Do Gietrzwałdu idę, bym się z opętania uwolnił, bo wolność sumieniem się mierzy - podkreślił.
Zauważył, że „my nie umiemy być wolni, my wciąż zniewoleni”. - Do Gietrzwałdu iść muszę, bo nam cudu trzeba! Tu Polacy ongiś nie za miecz chwytali, ale za różaniec i stał się cud wolności. Bo nie siłą, ale modlitwą niewolę zrzucić trzeba - mówił kaznodzieja.
Wracał myślami do wydarzeń z 1877 r., do objawień Matki Bożej, która przemówiła do wizjonerek po polsku, na znak dla bezbożnych. W rozmowie z Niepokalaną usłyszały orędzie, że „nam pokutować trzeba i prosić, aby Polska była naprawdę wolna”. Bo grzech pojawił się przez źle wykorzystaną wolność, kiedy człowiek przywłaszczył sobie prawo decydowania, co dobre, a co złe, zapragnął decydować o życiu i o śmierci.
Ale Bóg w swojej miłości miał odpowiedź dla człowieka. Jest nią tajemnica wcielenia, kiedy „Słowo przedwieczne Ciałem się stało” (J 1,14). Bp Zawitkowski poprowadził zgromadzonych przez tę tajemnicę miłości, począwszy od zwiastowania, Maryjnego „fiat” - niech mi się stanie. Pytał wraz z nawiedzaną Elżbietą: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”, wsłuchując się w Magnificat, gdy z ust Matki Bożej popłynęło uwielbienie: „Wielbi dusza moja Pana i rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim. Odtąd błogosławioną zwać mnie będą wszystkie narody, bo Bóg wejrzał na pokorę Służebnicy... On zrzuca z tronu mocarnych, a wywyższy pokornych, On okaże nam miłosierdzie swoje” (Łk 1,39-56).
- Miriam, śpiewaj dalej! Patrz, zapatrzyły się w Ciebie gietrzwałdzkie lasy i warmińskie jeziora. Góry stanęły! Zamilkł zgiełkliwy świat bezbożnych, a my w Gietrzwałdzie oczekujemy Boskiego przebaczenia. Bóg wywyższy pokornych, On nas powołał do wolności synów Bożych - mówił biskup.
I tak w całej historii zbawienia widzimy Maryję szukającą zaginionego Jezusa. Maryję troskliwą i dyskretną na weselu w Kanie Galilejskiej, z przesłaniem „cokolwiek wam Syn powie, czyńcie!” (J 2,5). Później Matkę Cierpiącą na Drodze Krzyżowej, gdzie wybrzmiały słowa: „Oto syn Twój”, a do nas: „Oto Matka twoja!” (J 19,26-27). - Jak Ci dziękuję, Matko, że w Kościele nigdy nie byłem sierotą. Ty zawsze byłaś mi Matką. Matką mojej wiary, Matką mojego powołania. Matką mojej pierwszej spowiedzi, a zawsze Matką Miłosierdzia. W drodze do Gietrzwałdu układałem sobie, co ja Ci powiem, gdy spojrzę na Twój obraz, gdy się będę spowiadał. Nic nie powiedziałem. Odczułem, że Ty, Matko, wszystko o mnie wiesz i znasz mnie więcej niż ja samego siebie. Głowę spuściłem, a na trawę spadły moje łzy sieroce i nie wiedziałem, czy to krople rosy wieczornej, czy to pokutne łzy moje - mówił bp Zawitkowski.