- Wciąż potrzebujemy ludzi, którzy będą zajmować się ewangelicznymi "maluczkimi". Tych, którzy będą nieść światło, jak matka Regina. Potrzebujemy ludzi jej charyzmatu - mówi s. Łucja Jaworska CSC.
W XVI w. młoda i zamożna 19-letnia Regina Protmann postanowiła zostawić swój dom rodzinny i z dwiema koleżankami zaczęła mieszkać przy starej kamienicy obok kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Braniewie. A wszystko po to, by pójść za Jezusem i służyć ubogim, chorym i cierpiącym. Jej zawołaniem były słowa: "Jak dobry Bóg chce!". W liturgii jej wspomnienie przypada dzisiaj. Do dziś siostry katarzynki, które założyła, są najbardziej rozpoznawalnym zgromadzeniem zakonnym w naszej diecezji.
Błogosławiona Regina wyznaczyła swoim duchowym córkom zadanie troski o chorych. Jeden z domów wpisujących się w ten charyzmat znajduje się w Lidzbarku Warmińskim. Tam siostry zajmują się osobami w podeszłym wieku.
- Z tej posługi czerpię radość, mogę być w pewnym sensie mamą dla tych starszych ludzi. W ten sposób Pan Bóg wykorzystuje mój potencjał macierzyński. I jak to w miłości jest: nie tylko daję, ale też dużo czerpię. Zasiana miłość wraca do mnie bardzo szybko - mówi s. Anna Lis CSC, pielęgniarka. W domu posługuje już 15 lat. - To już spory kawałek czasu. Dla mnie to praca i służba. Z jednej strony to nasze źródło utrzymania. Z drugiej - konkretna służba drugiemu człowiekowi. To jest nasz dom i możemy być w każdej chwili z naszymi chorymi - dodaje.
Lidzbarski dom sióstr istnieje od 1587 r. i jest to jeden z najstarszych konwentów, który założyła sama bł. Regina. Od początku siostry posługiwały chorym. W 2005 r. otworzyły całodobowy dom opieki dla osób starszych. - Nieraz zastanawiam się: "Dlaczego tutaj?". Tutaj mogę po prostu dawać. Widzę kruchość ludzkiego życia w starości. Mam świadomość, że ci ludzie bez opieki osób trzecich nie potrafią już egzystować i wykonać najprostszych czynności - mówi s. Klaudia Gontarska CSC, przełożona domu. To jest pierwsza placówka, w której posługuje w charakterze pracy nad chorymi i dyrektor domu opieki. - Wszystko z naszej strony jest służbą. Bez Boga wszystko by poległo. Często, kiedy przychodzą trudniejsze chwile, przypominam sobie, że to On zarządza i wtedy wszystko jakoś się układa - tłumaczy.
Oprócz sióstr w domu opieki zatrudnione są również osoby świeckie. - Zadomowiłam się tutaj na dobre - mówi Sabina Ciereszko. - Nie ukrywam, że jest to praca ciężka fizycznie i psychicznie. Czasem potrzeba ludzkiej cierpliwości. Moja obecność tutaj to dla mnie dar od Pana Boga. Wciąż się uczę tutaj pokory. Szczególnie gdy ktoś już nie może mówić i jesteśmy obok cierpienia - dodaje.