- Nigdy nie przypuszczałam, że tak mi się życie ułoży, ale z drugiej strony na co mam narzekać? Na kochającego męża i wspaniałe dzieci? - mówi Ania.
Karuzela kręci się od rana, już od wielu lat. - Kiedy urodził się pierwszy syn, wszyscy się cieszyli, drugi tak samo, ale jak pojawiła się trzecia ciąża, niektórzy już patrzyli mniej przychylnie, bo przecież tyle dzieci to dzisiaj wariactwo - uśmiecha się Ania Częczek. Pod koniec trzeciej ciąży zaczęła się diagnoza Pawła. Wcześniej nikt nie widział żadnego problemu, ale kiedy miał około roku, okazało się, że jest chory, a choroba jest nieuleczalna, postępująca, śmiertelna.
- Każdy ma poczucie, że jego taka sprawa nie dotknie, że takie rzeczy spotykają innych, ale nie nas. My też tak uważaliśmy - opowiada Ania. - Szok oczywiście był ogromny, jak u wszystkich takich rodzin, ale trzeba pamiętać, że jeśli się chce iść drogą Chrystusa, to trzeba przyjąć wszystko, co nas spotyka, i właśnie tak to sobie tłumaczyliśmy - mówi mama Pawełka.
- Mieliśmy w życiu różne perypetie, Darek miał mieć inną żonę, ale Bóg jakoś nas połączył i stwierdziliśmy, że to właśnie On wpisał w nasze życie Pawła. Jest on dla nas błogosławieństwem, wnosi coś nowego i uczy wartości, które są zupełnie obce dla świata - opowiada Ania. Przyznaje, że każdy wspiera się wzajemnie. - Wymodliłam sobie dobrego męża - tłumaczy Ania.