Dawno, dawno temu używano zwrotu „ważyć słowa”. Chodziło o mówienie z namysłem, po to by mówić mądrze, nie przynosząc sobie wstydu. Ale i o to, by nie obrażać innych.
To, co wiemy, czasem pochodzi z doświadczenia. Po standardowo przeżytym dzieciństwie każdy mężczyzna już jako dorosły wie, że, owszem, można przyłożyć płonącą zapałkę do sterty suchej trawy, ale lanie za spalenie łąki czy ogródka to i tak najmniejszy ból.
Każdy ma prawo przeżywać gniew – to ludzkie i częste. Ten jednak, który charakteryzujemy jako jeden z grzechów głównych, nie odnosi się jedynie do uczucia, ale raczej do tego, co z tym uczuciem zrobimy.
Gdzie był Bóg, gdy tak straszliwie cierpieli ludzie? To pytanie, zadane pięć lat temu jednemu z naszych redaktorów w trakcie obchodów 70. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau, nie jest nowe.
Co ma wspólnego Karmel z Afryką?
Uśmiechnąłem się nieco pod wąsem, czytając, że podobno na tytuł najnowszej encykliki papieskiej źle zareagowały feministki.
Trudno go sobie wyobrazić. Z jednej strony tak bardzo obrósł legendami i tak kwieciście opisano jego życie, że wydaje się postacią nierealną.
Milczenie bywa bardziej wymowne od słów. W tym roku na skutek pandemii na naszych ulicach panowało ono tygodniami.
Jakie powinno być najważniejsze pragnienie chrześcijanina? Benedykt XVI 14 lat temu, w trakcie swojej pielgrzymki do Manoppello, stwierdził, że powinno nim być „szukanie Oblicza Chrystusa”.
Zmroził mnie rysunek na okładce ostatniego „Plusa Minusa”. Krwista korona z cierni na głowie Chrystusa, krople krwi na twarzy, rozchylone usta... „Koniec chrześcijaństwa w Polsce?”.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.