Nie kochamy Koheleta, oj nie. „Marność nad marnościami” w XXI wieku brzmi złowieszczo, „wszystko marność” może dołować i wpędzić w depresję.
Media, jak wiadomo, skwapliwie podejmują tematy chwytliwe, klikalne i pozornie kontrowersyjne. Zwłaszcza te coraz bardziej nowoczesne media. Część z Państwa zdołała się już zapewne oswoić z dziwnie konstruowanymi nagłówkami.
Czasami odkrywanie niby oczywistych faktów sprawia wielką i niekoniecznie przyjemną niespodziankę. Natknąłem się ostatnio na wielki tytuł, sugerujący, że mózg człowieka składa się w 83 proc. z wody, i od razu przyszło mi do głowy, że powiedzonko „robić komuś wodę z mózgu” ma uzasadnienie.
Każda epoka miała swoich proroków. I w każdej popełniano te same błędy.
Twórcy bijącego rekordy popularności serialu o brytyjskiej rodzinie królewskiej zmierzyli się z tematem rozwodu następcy tronu, księcia Karola, i jego pięknej żony, księżnej Diany. Zrobili to fachowo, aczkolwiek kasandrycznie, uświadamiając widzowi, jak nietrwała we współczesnym świecie stała się instytucja małżeństwa.
Muszę przyznać, że trochę się zdziwiłem, widząc dwóch duchownych stojących przed wejściem do bazyliki św. Piotra, którzy w chwili wnoszenia do niej trumny z ciałem Benedykta XVI wyciągnęli smartfony i zaczęli ten moment nagrywać.
Nie mnie jako księdzu wyrokować, kto, na ile i od kogo dystans trzymać powinien, wszak epidemiologiem nie jestem. Ale i mnie jako obywatela interesuje ta sytuacja, o której coraz głośniej robiło się pod koniec 2022 roku: mieszanka wybuchowa grypy nie grypy, koronawirusa i wszelkich innych pochodnych, które przyczyniły się do powstania kolejek w aptekach, a w naszych zakładach pracy do coraz liczniejszych zwolnień lekarskich.
Mały chłopiec w hotelowej restauracji niesie uważnie przygotowaną przez siebie na śniadanie miseczkę z jogurtem i owocami. W tym czasie jego matka instruuje przy stole mocno wytatuowanego, napakowanego mężczyznę (może jego ojca), co ich czeka w najbliższych dniach.
Wigilie bywają trudne. Mamy w polskiej duchowości tak bardzo rozwinięte przeświadczenie o wyjątkowości tego dnia (i tego wieczoru), że czasem narażamy się na krytykę: a to, że przerost emocjonalności, a to, że płytkie estetyzowanie; tu scherzo Chopina, tam kiczowatość choinki, gdzie indziej siano wkładane pod biały obrus. Nie dbam o to.
Uporczywe dystansowanie się od wiedzy opartej na faktach – taką definicję głupoty proponują autorzy niewielkiej książeczki zatytułowanej „Szkice z filozofii głupoty”. Jeden z jej współautorów, Jerzy Stelmach, napisał, że uporczywe oznacza ciągłe i powtarzające się, prowadzące do niewiedzy „zapracowanej”. Nie zgadzam się co prawda z autorem w tym, że o takiej „zapracowanej” niewiedzy pisała Wisława Szymborska w wierszu „Tutaj”; intuicja poetycka niosła ją raczej w stronę personifikacji tejże niewiedzy i przypisania jej cechy „zapracowania”, czyli niezwykle intensywnego oddania się pracy.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.