Do zdjęć przyszło mu pozować wiele razy. Jeden z jego portretów wisi w siedzibie „Gościa Niedzielnego”. To ten w berecie, staromodnych okularach, które niedawno znów stały się modne.
Absurdalna atmosfera, która zapanowała w kraju nad Wisłą w ostatnich dniach, każe mi poważnie zastanowić się, czy rację miała Joanna Szczepkowska, która 28 października 1989 roku w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego ogłosiła: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”.
Nie dzwoń do mnie, bo biały dym leci! – krzyknąłem do telefonu na odczepne koledze, który dziesięć lat temu zadzwonił do mnie wieczorem z podróży. Rozłączyłem się, ale że nie odpuścił i znowu zadzwonił, odebrałem jeszcze raz.
Była uosobieniem delikatności – pokiwał głową jeden z fotoreporterów „Gościa”, gdy powiedziałem mu o jej śmierci. – Paradoksalnie w tym właśnie tkwiła jej największa siła – dodał. Nie odpowiedziałem, ale schodząc po schodach, zastanawiałem się nad tą jego opinią i w myślach przyznałem mu rację.
Doświadczenie poczucia bezpieczeństwa jest jedną z najbardziej podstawowych potrzeb ludzkich. Dziecko, któremu rodzice nie zapewniają bezpieczeństwa, wyrasta zazwyczaj na zalęknionego dorosłego, a niepewność swoją może taki dorosły maskować agresją.
Nie kochamy Koheleta, oj nie. „Marność nad marnościami” w XXI wieku brzmi złowieszczo, „wszystko marność” może dołować i wpędzić w depresję.
Media, jak wiadomo, skwapliwie podejmują tematy chwytliwe, klikalne i pozornie kontrowersyjne. Zwłaszcza te coraz bardziej nowoczesne media. Część z Państwa zdołała się już zapewne oswoić z dziwnie konstruowanymi nagłówkami.
Czasami odkrywanie niby oczywistych faktów sprawia wielką i niekoniecznie przyjemną niespodziankę. Natknąłem się ostatnio na wielki tytuł, sugerujący, że mózg człowieka składa się w 83 proc. z wody, i od razu przyszło mi do głowy, że powiedzonko „robić komuś wodę z mózgu” ma uzasadnienie.
Każda epoka miała swoich proroków. I w każdej popełniano te same błędy.
Twórcy bijącego rekordy popularności serialu o brytyjskiej rodzinie królewskiej zmierzyli się z tematem rozwodu następcy tronu, księcia Karola, i jego pięknej żony, księżnej Diany. Zrobili to fachowo, aczkolwiek kasandrycznie, uświadamiając widzowi, jak nietrwała we współczesnym świecie stała się instytucja małżeństwa.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.